Czy jestem gotowa na wizytę u lekarza? Czy jestem gotowa usłyszeć, że nic mi nie jest, utwierdzając się w myśli, że to przez moją psychikę wymiotuję? Tak. Nastawiłam się na to. Przemyślałam wszystko i jest mi lżej. Z jednej strony się z tym pogodziłam, ale z drugiej Harry ostro za to oberwie. Oczywiście, jeśli to co wymyślił Niall, to prawda.
Wyszłam ze swojej sypialni już ubrana i zeszłam na dół. Tam zastałam niezbyt miły widok. Mój chłopak, kłócący się z moim przyjacielem. Miałam wrażenie, że wczoraj się pogodzili, ale jak widać się myliłam. -
S: Co się stało? W całym domu was słychać!
N: Nic, po prostu Mike jest bardzo irytującym człowiekiem.
M: Irytującym?! Jesteś o 100 razy bardziej irytujący niż ja!
N: O! Zapomniałem, że ty nie masz pojęcia co oznacza to słowo. No ale czego więcej można się spodziewać po osobie, która ukończyła tylko podstawówkę?! Jeżeli w ogóle ją ukończyła! - Po słowach Nialla, Mike zrobił się cały czerwony. Najpierw wściekły spojrzał w podłogę, a potem na mnie. -
M: Sussie, nie obrazisz się, jak mu zaraz przypierdolę?
S: Ogarnijcie się oboje! Nie wiem o co wy się wiecznie kłócicie i szczerze mówiąc mam to głęboko gdzieś! Niall. - Zwróciłam się do chłopaka, który z wściekłością patrzył na Mike'a. -
S: Mieliśmy wracać do Londynu. Lekarz nie będzie tam do późna. On ma ograniczone godziny pracy.
N: Ale ja już jestem gotowy, możemy wychodzić. - Wyciągnął z kieszeni kluczyki, zabrzęczał nimi i wyszedł z domu. No super, będę siedziała w aucie z podkurwionym Niallem, w dodatku w ogromnie niezręcznej sytuacji, jaką jest moja "choroba" i Harry. -
S: Mike, ja muszę wracać i wiesz co?....Zostawię wam zapasowe klucze...Gdzie Ben i Ras?
M: Właśnie idą. - Do kuchni, w której cały czas byliśmy weszli moi przyjaciele. Niekontrolowanie na moich ustach pojawił się uśmiech. -
S: Okay, powiem jeszcze raz. Zostawiam wam zapasowe klusze i oddaję je w ręce Ben'a. Możecie wchodzić tu tylko wy i Danny oczywiście. Nikogo tu nie przyprowadzać i nie ruszać moich rzeczy prywatnych. Czyli dla ścisłości, NIE WCHODZIĆ DO MOJEJ SYPIALNI! Bo chuje pourywam, zrozumiano? - Chłopaki przytaknę.li i wyściskali mnie na pożegnanie, ponieważ wyjeżdżam i nie mam pojęcia za ile tutaj wrócę.
(...)
Przez całe 3 godziny jazdy autostradą...Owszem rozmawialiśmy, ale o pogodzie, moich przyjaciołach i powrotem do domu. Staraliśmy się unikać "tego" tematu", dopóki nie mamy pewności o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
Zanim do przychodni, podjechaliśmy pod dom. Chcieliśmy się wykąpać i przebrać w świeże ciuchy. Gdy weszliśmy do środka, Niall poszedł do łazienki, a ja do kuchni. Byłam głodna i chciałam zrobić sobie coś do jedzenia. Niestety ten apetyt musiał mi "ktoś" odebrać. -
H: Gdzie byliście? - Nie musiałam mu odpowiadać, więc milczałam, nawet nie podnosząc na niego wzroku. -
H: Odpowiesz mi, czy mam cię do tego zmusić? - Poczułam na sobie jego bliskość. Objął mnie od tyłu i wsadził ręce pod moją koszulkę. Chciałam mu się wyrwać, chciałam, żeby się ode mnie odsunął, niestety... -
S: Proszę, przestań. - Powiedziałam trzymając ręce na blacie. -
H: Chyba tego nie chcesz, skoro się nie opierasz. - Jego dłonie błądziły po moim brzuchu i wędrowały coraz wyżej. Ja nie mogłam się opierać. Teraz naprawdę zaczęłam wierzyć w to co mówił Niall. -
S: Co ty mi zrobiłeś? - Wydukałam cicho, czując jego oddech na mojej szyi. Marzyłam, żeby ktoś tu wszedł i żeby Harry się ode mnie odsunął. Jak na złość, nie pojawiał się nikt. -
H: Naprawiłem cię. - Wyszeptał wprost do mojego ucha, jednocześnie odpinając mój stanik...Nie mogłam zrobić nic, moje ciało odmawiało posłuszeństwa. -
S: Niall... - Powiedziałam niemal szeptem. Czułam, że tylko on może mi pomóc.
(...)
W pewnym momencie ogarnęło mnie przedziwne uczucie. Zacząłem szybciej wkładać na siebie ubrania, ponieważ jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że Sussie mnie teraz potrzebuje. Nie wiem skąd to przeczucie, ale jestem niemal pewny, że coś z nią nie tak. Wyszedłem z łazienki i zbiegłem na dół. To co ujrzałem w kuchni, obaliło moje najśmielsze oczekiwania. Moja reakcja była natychmiastowa. Podszedłem do Harry'ego, który obmacywał moją dziewczynę. -
N: Odsuń się od niej! - Chłopak przestraszony wyciągnął ręce spod jej koszulki i się od niej odsunął. -
S: Niall, proszę wyprowadźmy się stąd. Ja tu dłużej nie wytrzymam. - Wtuliła się we mnie, kryjąc twarz w mojej koszulce. Była totalnie roztrzęsiona. -
H: Co tak patrzysz?! Sama tego chciała! Podobało jej się.
N: Tak?! To dlaczego płacze?! Ze szczęścia?! - Mówiłem nadal trzymając dziewczynę w objęciach. -
H: Twoja troska o nią jest zadziwiająca. Nie przeszkadza ci to, że nie możesz jej pieprzyć? To musi być uciążliwe.
N: Nie, nie przeszkadza mi to. I wiesz co? Wiem, co jej zrobiłeś i uwierz mi, zatrzymam to.
H: Nie wiem,, jak chcesz to zrobić, ale próbuj. - Krzywo na mnie spojrzał i opuścił pomieszczenie. Rego było już za wiele. Nie mogę pozwolić, żeby taka akcja wydarzyła się po raz kolejny. -
N: Nie płacz, wyprowadzimy się....Jak najdalej od tego idioty.
(...)
Nie wierzę, że on znowu to zrobił, to obleśne. Gdy sobie o tym pomyślę, to mnie trzepie. Gdyby nie Niall, nie wiem jak by się to skończyło. Tak bardzo ucieszyłam się, gdy powiedział o wyprowadzce. Myślałam już o tym od dłuższego czasu, ale żeby Niall się zgodził, to musiała się wydarzyć taka sytuacja...No ale najważniejsze, że teraz będziemy spokojni. Nie będziemy bali się, że Harry zaatakuje mnie i zacznie zdzierać ze mnie ubrania. Na razie o Harry'm zamierzałam zapomnieć.
W nowym domu, który wybrał Niall, nie czułam się dobrze. To był wielki apartament z basenem. Zupełnie nie w moim stylu. -
S: Nie ma mowy. Nie kupujemy go. - Skrzyżowałam ręce w proteście. -
N: Dlaczego? Świetna okazja.. Nowoczesne meble, ogrzewanie elektryczne, basen, ogród, a w łazience jest wanna z masażem.
S: Nie. Powiedziałam i nie kłóć się ze mną.
N: No dobrze. - Westchnął. -
N: Idziemy dalej. - Zwrócił się do agenta nieruchomości. -
A: A może mi pani powiedzieć...Co panią interesuje? - Zmęczony spytał mnie. To już piąty dom, który oglądamy i piąty dom, który odrzucam. To nie moja wina, że ten kolo pokazuje nam same wille. -
S: Niech pan mi pokarze najtańszy dom, który tam jest. - Wskazałam palcem na segregator, który trzymał w rękach. Ten zrobił wielkie oczy i zaczął szukać. -
N: Co ty wymyśliłaś? Przecież ja mam pieniądze.
S: Nie chodzi o pieniądze. Chcę mały domek z dwoma pokojami, łazienką i kuchnią. I na pewno nie chcę tam schodów. Chcę żyć jak normalni ludzie. Chociaż przez te 2 miesiące.
N: 3.
S: No dobra 3, wielka różnica. - Mężczyzna wybrał nam idealny mały domek, akurat dla dwóch osób. Wiem, że Niall nie jest przyzwyczajony do ciasnych pomieszczeń, ale ja tak chcę i musi się przystosować. Po wszystkich formalnościach, które z tym kolesiem oczywiście załatwiał Niall, mogliśmy cieszyć się zakupem. Poczułam ulgę, myśląc, że będziemy kilka kilometrów od Harry'ego. Mogłabym skakać z radości, gdyby nie fakt, że właśnie znajdowaliśmy się na ciasnym strychu. -
N: To co? Jutro się wprowadzamy?
S: Jak to jutro? Dlaczego nie od razu? - Rozmawialiśmy schodząc po drabinie. -
N: Bo jest już późno. Nie wyrobilibyśmy się przed zmierzchem.
S: Kurwa... - Zmartwiłam się na tę wiadomość. Oznaczało to, że muszę spędzić noc w tym samym budynku co Harry. Na szczęście już ostatnią....
(...)
Następnego dnia wstaliśmy bardzo wcześnie. Zaczęliśmy pakować nasze rzeczy do walizek, a potem do samochodu. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjechać, ponieważ Harry od rana nas obserwuje, śledzi każdy nasz krok. Wydaje mi się, że on tylko czeka, aż będę na chwilę sama, ale to mu się nie uda, bo cały czas trzymam się Nialla. Za chuja mnie nie dorwie. -
H: Gdzie będziecie mieszkać? - Spytał nas, gdy wsadzaliśmy do auta ostatni bagaż. -
S: To nie powinno cię interesować.
H: Niall jest moim przyjacielem z zespołu. Wiemy o sobie wszystko, nie rozstajemy się na dłużej niż pół miesiąca. To chyba jasne, że interesuje mnie, gdzie zamieszka.
N: To już się skończyło Harry. Nie jestem już twoim przyjacielem, nie po tym co zrobiłeś.
H: Ach tak? Dobrze, ale wiedz, że to dopiero początek. Ja dopiero zacznę coś robić. - Powiedział i wszedł do domu. Co za idiota. Myślał, że nas tym przestraszy? Chyba naoglądał się za dużo filmów. Tylko tam zarzucają takimi tekstami. -
S: Dupek.
N: Nie przejmuj się nim, wsiadaj. - Mówiąc to, sam wsiadł za kierownicę i wsadził do stacyjki klucze. Jak na złość, nie mogłam do niego dołączyć. -
S: Ja pierdolę...Zostawiłam komórkę na blacie.
N: Pójść z tobą?
S: Nie, sama skoczę.. Raczej się na niego nie natknę. Ale jakbym za trzy minuty nie wracała, to po mnie przyjdź.
N: Okay. - Powiedzmy, że z jednej strony boję się Harry'ego. W końcu zaatakował mnie już trzy razy i za każdym razem posuwa się coraz dalej. Wbiegłam do domu, nie było tam nikogo. Chwyciłam z blatu telefon i zaczęłam kierować się do wyjścia. Byłam niemal pewna, że nie natknę się na tego świra, ale ona jakby pojawił się znikąd. Pociągnął mnie za rękę. Wydałam z siebie jęk, stykając się ze ścianą, na którą mnie popchnął. Nie wierzyłam, że to znowu się dzieje. -
H: Adres. - Powiedział stanowczo, opierając rękę tuż obok mojej głowy.
S: W życiu go nie dostaniesz i lepiej mnie zostaw, bo zaraz będzie tu Niall. - Odpyskowałam mu, na co on całkowicie zmienił wyraz twarzy. Byłam zaskoczona ty, że mu się postawiłam, jeszcze wczoraj było to niemożliwe. To oznacza, że nie muszę mu ulegać. Najwyraźniej to, że się o tym dowiedziałam i jestem w pełni świadoma, tego że mnie "zaczarował" zatrzymało "urok". Na tę myśl jedynie się uśmiechnęłam. -
H: Coś cię bawi?
S: Tak, to że wreszcie się od ciebie uwolniłam. - Odepchnęłam go i szybkim krokiem wyszłam z domu. Pobiegł za mną. -
H: Znajdę cię! Już z jutrzejszej gazety będę wiedział gdzie mieszkasz! Nigdy się ode mnie nie uwolnisz!
S: Wmawiaj sobie frajerze! - Pokazałam mu środkowy palec, nawet się do niego nie odwracając i wsiadłam do samochodu. -
N: Co się stało? - Spytał zdziwiony. -
S: Dobrze widziałeś. Już nie muszę ci ulegać. Nie wiem jak to się stało, ale mu się postawiłam.
N: Może to, co ci zrobił, było chwilowe?
S: Nie wiem, ale jestem szczęśliwa. - Uśmiechnęłam się. -
N: Ja też jestem szczęśliwy. Tak więc otwieramy nowy rozdział wspólnego życia... - Cmoknął mnie i ruszyliśmy w drogę do nowego domu, do nowego życia...
/Olivka
Aaaaaaa...
OdpowiedzUsuńWreszcie rozdział.
Boże, jaki z Harrego jest zboczuch.
No posuwa się trochę za daleko.
Ale wreszcie się wyprowadza i będzie spokój.
Czekam na następna część.
Weny i kocham <3
/Nienormalnie normalna