To co się działo między 10 a 22 nie można nazwać imprezą. To było raczej coś w stylu "kto wypije więcej". Niall pił równo z nami. Czyli wszyscy byliśmy na tej samej fazie. A faza była baaaardzo wielka. -
M: Ej Niall! Słyszałem, że chcieli cię zgwałcić! Hahaha.
N: Nawet mi nie przypominaj. - Zauważyłam także, że Niall z Mike'm w końcu przestali sobie skakać do gardeł. To był mega wyluzowany wieczór. Praktycznie nic nie pamiętam, bo wypiliśmy naprawdę dużo. Potrafię przypomnieć sobie poszczególne sytuacje i niekompletne rozmowy. Nic konkretnego.
Obudziłam się następnego dnia w swoim łóżku, z Niallem, w bieliźnie i z bolącą głową. Powoli wstałam, nie budząc Horana. Niech jeszcze chwilę pośpi, bo będzie prowadził samochód. Musi być trzeźwy. Włożyłam na siebie wczorajszą koszulkę, która byłaa....Zawieszona naa....Lampie? Okaaay, już sobie wyobrażam co tu się wczoraj działo. Ciekawe, czy Niall pamięta. A mniejsza z tym! Weszłam do pokoju gościnnego. Spał tam Ben z Rossem. To śmieszne, że położyli się razem. -
S: Hej chłopaki. - Usiadłam im na łóżku i zajebałam Ben'owi w plecy, bo leżał odkryty. -
B: Ała! Co ty robisz?
S: Chciałam spytać czy dobrze ci było z Rossem. Hahahaha! Ja wiedziałam, że on jest inny, ale ty?
R: Inna to jesteś ty idiotko. - Ras nie wytrzymał tego, że nazywam go pedałem i podniósł się z pozycji leżącej na siedzącą. -
S: Hahaha też cię kocham. Dobra, ruszcie dupy i zejdźcie zaraz na dół. - Jeszcze raz walnęłam Ben'a w to samo miejsce i wyszłam z pomieszczenia. -
B: Oberwiesz za to! - Krzyknął za mną, a ja zbiegłam na dół. W salonie na kanapie spał Mike, a Danny'ego nigdzie nie znalazłam. Najwyraźniej wrócił wczoraj do domu. Mike'a obudziłam tak jak zwykle: łaskotkami. Gdy ochłonął i wstał na nogi, obleciał mnie wzrokiem. -
M: Aaaa ty dobrze się czujesz?
S: Tak, a dlaczego pytasz?
M: Wymiotowałaś wczoraj i co wiem, to nie był twój pierwszy raz.
S: Kurwa! Ale jak to?
M: No siedzieliśmy wszyscy w salonie. Wy z Niallem ciągle się obmacywaliście i gadaliście sobie coś do uszu. Oczywiście po jakimś czasie poszliście na górę. Byłaś tak napalona, że my z chłopakami myśleliśmy, że nie wytrzymacie i przerżniecie się na schodach.
S: Ja pierdolę, przejdź do sedna!
M: Po jakichś pięciu minutach waszej "zabawy" w sypialni wybiegłaś stamtąd i chawtowałaś.
S: Kurwa! Co jest ze mną nie tak?
M: O co chodzi? - Spytał z troską, ponieważ zauważył w moich oczach strach. To był strach przed niewiedzą. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, a to na pewno nie było nic normalnego. -
S: Bo ja...Wymiotuję, tylko gdy jestem z Niallem. Gdy się całujemy...Nie, ale gdy nasze ciała się stykają....Robi mi się niedobrze. Może to tylko zbieg okoliczności, a może....To ma coś wspólnego z moją chorobą? A co jeśli już nigdy nie będziemy mogli się do siebie zbliżyć? Przecież to straszne.
M: Hej, nie załamuj mi się tutaj. - Podszedł do mnie i złapał za ramiona. Chciało mi się płakać. Ja czułam, że coś jest nie tak. To nie wina żołądka, to wina mojego mózgu. Jestem pewna, że to przez to, ale...Dlaczego? -
M: Byłaś z tym u lekarza? U tego...Normalnego?
S: Miałam iść wczoraj, ale wolałam się spotkać z wami, no....
N: No ale dzisiaj jedziemy. Bez żadnych wymówek. - Nagle do rozmowy wtrącił się Niall, który wszedł do salonu. Widać, że był nie w sosie. Spiorunował mnie i Mike'a wzrokiem, po czym wszedł do kuchni. Ja i mój przyjaciel popatrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. -
M: A temu co? - Spytał z lekkim uśmiechem. -
S: Nie wiem, pójdę z nim pogadać. - Odsunęłam się od Mikiego, przy którym nadal stałam i poszłam za Horanem do kuchni. Stał przy bufecie i robił kanapki. -
S: Co się stało?
N: Nic. - Wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od kromek chleba, na które nakładał majonez. -
S: Nie kłam, przecież widzę.
N: Po prostu za dużo wczoraj wypiłem. Źle się czuję. - Wciąż na mnie nie patrzył, co oznaczało, że nadal kłamie. -
S: Chodzi ci o to, że wczoraj znowu przerwałam, tak? - Po tych słowach w końcu odwrócił głowę w moją stronę. Czyli jednak. On chce czegoś, czego ja nie mogę mu dać, no ale co mam zrobić? Zrzygać się na niego? -
N: To nie tak...Ja po prostu pragnę twojej bliskości, ale za każdym razem, gdy jesteś już bardzo blisko, coś cię zatrzymuje. Coś...Albo ktoś.
S: Co ty sugerujesz?
N: Sussie...A co jeśli Harry ma coś z tym wspólnego?
S: Ha! Chyba zwariowałeś! - Oburzona, machnęłam rękami. -
N: Sama mówiłaś do Mike'a, że to może mieć coś wspólnego z twoją chorobą.
S: Ale co ma do tego Harry?!
N: Trzy dni temu miałaś atak, prawda? Opowiadałem ci, że gdy tego wieczoru brałem prysznic, to był u ciebie Harry. Nie chciał mi powiedzieć co tam robił, albo co ci mówił.
S: Czyli sugerujesz, że wtedy zabronił mi się do ciebie zbliżać? To jakiś absurd!
N: Nie wiem, czy "zabronił" to dobre słowo. Może raczej: Nakłonił cię, lub: zraził...Chciał, żebyś się mnie brzydziła, a.... - Po słowie "a" zrobił bardzo zdziwioną minę. Zamiast dokończyć to co mówił, to stał przerażony jakby zobaczył ducha. -
S: A?!
N: A jego nie. To dlatego przedwczoraj, gdy chciałaś dać mu prezent, nie dałaś rady się opierać! Wszystko układa się w sensowną całość! - Byłam pod wrażeniem tego co wymyślił Niall. Wszystko co powiedział jak najbardziej trzyma się kupy, ale z drugiej strony to brzmi jak fabuła filmu fantasy, bo tylko tam istnieją czary. Bo jak inaczej można to nazwać? Hipnoza, perswazja? Nie, ja chyba śnię. To nie może być prawda. Takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu. -
S: Nie wierze w to.
N: Ale za ta ja zaczynam w to wierzyć. Sussie, powiedz szczerze. Brzydzisz się mnie?
S: Nie! Oczywiście, że nie!
N: A może ci się tylko wydaje? - Po tych słowach usłyszałam, że chłopaki zeszli do salonu i włączyli sobie telewizor. -
S: Dobra! Daj mi ostatnią szansę. Jeśli teraz zwymiotuję, to uwierzę w te twoje bajki. - Mówiłam podchodząc do drzwi kuchni i szczelnie je zamykając. -
N: O czym ty mówisz?
S: Zróbmy to tu i teraz, bez żadnych gier wstępnych. -
Z całej siły popchnęłam go tak, żeby oparł się o blat i wyciągnęłam z jego spodni pasek, którym rzuciłam o podłogę. Chciałam mu udowodnić, że wcale się go nie brzydzę, wręcz przeciwnie. Pożądam go. -
N: Zwariowałaś?
S: Tak, pół roku temu i to z twojego powodu. - Miałam na sobie tylko bieliznę i luźną koszulkę, więc bez najmniejszego trudu ściągnęłam z siebie majtki i wbiłam się usta chłopaka. Całując go, wsadziłam ręce w jego spodnie i zsunęłam je na ziemię. Gdy chciałam zająć się jego bielizną, złapał mnie za ręce, jednocześnie przerywając pocałunek. -
N: Sussie, ja nie mogę.
S: Kurwa, to chociaż mnie dotknij! - Teraz ja chwyciłam jego ręce i położyłam je sobie na pośladkach. -
S; No i co? Nic się nie dzieje. To co mówiłeś to jakieś brednie. - Powiedziałam "wchodząc" mu pod koszulkę po czym zaczęłam delikatnie muskać ustami jego tors, no i niestety. Stało się. -
S: Przepraszam. - Wypowiedziałam te słowa z ledwością powstrzymując wymioty i odsunęłam się od zmieszanego tą całą sytuacją Horana. -
N: Czyli jednak...
S: Mhm. - Przytaknęłam trzymając rękę na ustach i pochyliłam się nad zlewem. Starał się to powstrzymać, ale na wszelki wypadek, wolę już tu być. -
N: Już dobrze? - Podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu. -
S: Tak. - Udało mi się i nie zwymiotowałam. Popatrzyłam na niego i wymusiłam uśmiech. -
S: Ubierz spodnie, bo chłopaki mogą wejść w każdej chwili. - Moje słowa się sprawdziły, bo gdy tylko Horan zaczął wkładać na siebie ubrania, do kuchni weszli moi przyjaciele. Ich miny na widok ubierającego się Nialla i moich majtek na środku kuchni były bezcenne, a Mike bardzo źle to zinterpretował. -
M: Sussie, ty mu zawsze tak humor poprawiasz? Kurwa, to Niall chyba codziennie chodzi smutny. - Oczywiście reszta zaczęła się śmiać. Gdyby tylko wiedzieli jak ja z moim chłopakiem się teraz czujemy...Nam wcale nie jest do śmiechu. -
S: Ja pierdolę, Mike zamknij się. - Spuściłam głowę w dół i głęboko odetchnęłam. Naprawdę nie byłam w nastroju na żarty. Moja psychika robi mi ich za dużo. Na chwilę teraźniejszą miałam dość. Czułam, że zaraz zacznę płakać, więc szybkim krokiem wyszłam z kuchni i pobiegłam do swojej sypialni. Tam dałam upust emocjom. Moja ciasna sypialnia jak zwykle zawalona ciuchami, moje małe, ale jednak dwuosobowe łóżko z błękitną pościelą, moje dookoła poustawiane szafki i szafy, w których znajdują się pamiątki z praktycznie całego mojego życia....To wszystko w pewien sposób mnie uspokajało. Wszystkie moje rzeczy zostały w tym domu. Do Londynu zabrałam tylko małą walizkę. Nie chciałam, żeby panowała tutaj pustka. Poza tym myślałam, że częściej będę tu wpadała. Wszystko jest nie tak jak powinno. Myślałam, że posiadanie tak cudownego chłopaka i mieszkanie w stolicy będzie niczym piękny sen, chociaż...Może i by tak wyglądało, gdyby nie Harry. On robi dosłownie wszystko, żebyśmy my z Niallem się rozstali. Oszukuje, dogaduje, odizolowuje nas, próbuje wmówić mi, że to jego kocham, obmacuje mnie, prowokując Nialla, a teraz jeszcze wykorzystuje moją chorobę i zniechęca mnie do kochania się z chłopakiem....A co jeśli to dopiero początek? A co jeśli on ma w zanadrzu o wiele gorsze zamiary? I do czego to doprowadzi?
_____________________________________________________________
Miałam pewne trudności z internetem i musiałam pisać u babci, ale jest rozdział. Nie umiem stwierdzić czy jest krótki, czy długi......Po prostu komentujcie. ;) /Olivka
OoOoOoOoO...
OdpowiedzUsuńJest rozdziałek...
I jest superowy.
Z jednego na kolejny robi się coraz ciekawiej.
Nie moge się doczekać następnego.
I wreszcie rzuciłaś troche światła na tą sprawe,
Nie no Harry pożądnie namotał... znowu.
Dawaj szybciutko następny.
Kocham i czekam.
Weny i pozdery <3 <3 <3 <3 <3
Boże rozdział świetny i bardzo ciekawy już nie mogę się doczekać next'a *o*
OdpowiedzUsuńWeny życzę :D