Opowiadanie, jak i blog nie powstałby, gdyby nie Agnieszka, oraz autorka opowiadania "Just Close Your Eeyes And EnjoyThe Rollercoaster That Is Life". To one dały mi inspirację, a co najważniejsze natchnienie do pisania.
Massive thanks dla obu tych dziewczyn xxx

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 15 "To nie wróży nic dobrego" cz.1

   Dlaczego on mnie oskarża? To naprawdę nie ja. Przecież sama z siebie nie powiedziałabym do niego Harry. Ja...Nie wiem dlaczego to powiedziałam i niby dlaczego Niall wątpi w moją miłość? Jestem w 100% pewna, że go kocham. Nikogo innego tak nie kochałam, ale...On przestaje wierzyć w moje słowa....On myśli, że ja czuję coś do Harry'ego. To jakiś absurd! Przecież...Ja go nienawidzę, jak nikogo innego. To co mi zrobił i co nadal mi robi, jest niewybaczalne, a dlaczego wymiotowałam? Nie mam pojęcia. Czuję się dobrze, a wczoraj nie jadłam nic, co mogłoby mi zaszkodzić, no a w ciąży na pewno nie jestem.
   Siedziałam w pokoju i czekałam aż wyjdą z domu. Jednak zaraz przed tym, ktoś chwycił za klamkę i usiłował do mnie wejść. Niestety drzwi były zamknięte. -
N: Wpuścisz mnie?
S: Nie po tym jak mnie potraktowałeś!
N: Przepraszam, ale to ty mówisz do mnie jak do swojego byłego, którego niby "nigdy nie kochałaś". - Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. -
S: Wkurwiasz mnie Niall. Nie wiem dlaczego to powiedziałam okay? Jeżeli tak bardzo męczy cię pytanie czy czuję coś do Harry'ego, to ci odpowiem! NIE! A jeśli myślisz, że cię okłamuję, jesteś w wielkim błędzie! I wiesz co? Gdybym nawet chciała cię okłamywać, byłoby to kompletnie bez sensu! Bo gdybym naprawdę kochała Harry'ego, to już dawno bym do niego poszła, a ciebie w chuju miała! Ale tak nie jest, bo to ciebie kurwa kocham! Ciebie Niall.
N: Dobrze już uspokój się. - Złapał mnie mnie za ramiona i odetchnął. -
N: Wierzę ci....Bo też cię kocham i nie chcę cię stracić. Na razie zostawię sprawę twojego nazwania mnie Harry'm. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale...Nie martw się, niedługo pojedziemy do Crosby, do twojego lekarza i załatwimy ci lekarstwa. Miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy.
S: Mhm, czyli...Nie jesteś na mnie zły?
N: Nie, a ty na mnie? - Spytał delikatnie się uśmiechając. Odwzajemniłam uśmiech i odpowiedziałam. -
S: Nie :)
N: Oh Sussie. - Zrobił krok w moją stronę i mnie przytulił. On znosi moją chorobę bardzo ciężko. Widzę to po nim. Postanowiłam z tym walczyć, dla niego. -
S: Przepraszam, to się nie powtórzy, obiecuję.
N: Ufam ci. - Odsunął się ode mnie, pocałował w czoło i odszedł. Kurwa....Ja naprawdę go kocham. Nie wiem jak on może w to wątpić. Czy ja źle to okazuję? Czy robię coś nie tak? Dlaczego on myśli, że ja czuję coś do Harry'ego? Przecież ja traktuję go albo jak powietrze, albo jak totalnego chuja. Nie ma nic pomiędzy.
   Cały dzień siedziałam w domu. Starałam się nie myśleć o Niallu, żeby mi się coś w głowie nie przewróciło i chyba nawet się postarałam. Czułam się najnormalniej jak to tylko możliwe. Dzwoniłam do przyjaciół, jak to mam w zwyczaju i oglądałam TV. Przez chwilę nawet poczułam się jak w domu. Tym domu w Crosby. Niestety to minęło, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i do salonu wpadło pięciu chłopaków. -
Lo: Hej Sussie! Ty jeszcze nie w łóżku?
S: Nie, bo co? - Spytałam z uśmiechem, gdy zobaczyłam, że wszyscy są wstawieni. -
Lo: Bo Niall całą drogę pieprzył o tym jak bardzo chce się z tobą położyć.
N: Zamknij się idioto!
S: Hahaha serio? To chodź. - Wstałam, chwyciłam Horana za rękę i zaczęłam prowadzić go na górę. -
Z: Tylko bez szaleństw, bo ja śpię za ścianą! - Krzyknął za nami Zayn, a ja się zaśmiałam. Weszliśmy do pokoju Nialla i usiedliśmy na łóżku. -
S: Chciałam ci się pochwalić.
N: Tak? Czym? - Spytał, kładąc rękę na moim udzie. -
S: Cały dzień bez leków i zobacz, cała, zdrowa i szczęśliwa. - Powiedziałam dumnie. -
N: Jutro mam wolne, pojedziemy po twoje lekarstwa, a teraz może... - Powoli położył mnie na łóżku i zaczął delikatnie muskać moje usta. No okay, ale. -
S: Niall, śmierdzi od ciebie. Idź weź prysznic, a potem może pogadamy. - Zaśmiałam się, a chłopak wstał ze mnie i wyszedł z pokoju, rzucając tylko. -
N: Zaraz wracam. - O Boże, on nie da mi dzisiaj spokoju, zwłaszcza, że rano narobiłam mu nadziei. No więc nie mam wyboru. Nie będę ukrywała, że również tęsknię za jego bliskością. Ostatni raz gdy wydarzyło się między nami coś więcej niż tylko pocałunki...To...To było miesiąc temu. Jejku. -
N: Wiesz na co przyszła pora? - Spytał, gdy tylko przekroczył próg. -
S: Pora na przygodę? - Zaśmiałam się, gdyż skojarzyło mi się to z jedną kreskówką. -
N: Nazywaj to jak chcesz. - Wskoczył na mnie i zaczął całować. Był w samych bokserkach, a jego ciało i włosy były mokre. Aż tak się spieszył? -
S: Hej, zamknąłeś może drzwi?
N: Mhm, a ściągniesz może bluzkę? - Nie wiem dlaczego, ale pijany Niall mnie rozśmiesza. Mimo tego, że chciało mi się śmiać, zrobiłam o co poprosił. To co mi robił, sprawiało mi ogromną przyjemność. Miałam zamiar spędzić z nim upojną noc, na co ten na pewno liczył, ale po raz kolejny coś nam przerwało. -
S: Stop, stop, stop. - Odsunęłam od siebie blondyna i wstałam z łóżka. -
N: Coś nie tak?
S: Muszę do łazienki. - Pobiegłam do drzwi i szybko wybiegłam z sypialni Nialla. Znowu zrobiło mi się niedobrze i zwymiotowałam, ale tym razem nikt za mną nie przybiegł. Szlag! Czy to musi dziać się zawsze, gdy jestem z Niallem? On się pewnie na mnie wkurzył, ale to przecież nie moja wina. Muszę iść do lekarza, może zachorowałam....Kurwa, to zdanie trochę dziwnie brzmi z moich ust. Dobra, umyłam twarz i zęby, po czym wróciłam do swojego chłopaka. Zasnął. To nawet dobrze. Zgasiłam mu światło i zamknęłam drzwi. Dzisiaj prześpię się u siebie. Ale zanim to zrobię, to...Muszę coś załatwić.
(...)
   Zapukałam do drzwi i czekałam. Otworzył mi. Miał na sobie tylko czarne bokserki i krzyżyk na szyi i rozpiętą koszulę. Na ten widok przełknęłam ślinę i niepewnie spytałam. -
S: Mogę wejść? - Nie odpowiedział, tylko szerzej otworzył drzwi i wskazał gestem ręki, żebym weszła. Zrobiłam to, a ten za mną zamknął. W jego sypialni było ciemno. Jedyne światło rzucał tu księżyc, który było widać za niewielkim oknem. -
S: Miałeś wczoraj urodziny i Niall...
H: Kto? - Trochę zdziwiło mnie to pytanie. -
S: No Nia..
H: Shhhh. - Uciszył mnie, podchodząc bliżej i kładąc palec na moich ustach. To było tak dziwne, że aż przerażające. Nie odzywałam się. Powinnam zacząć się wydzierać i pytać co on odpierdala, ale milczałam. -
H: Nawet nie wymawiaj jego imienia, a to? - Wyrwał mi z ręki prezent, który wczoraj kupiłam i rzucił nim o podłogę. -
H: Co to ma być co?
S: Prezent... - Wydukałam cicho, bo stał nade mną, tak blisko, że czułam bijące od niego ciepło. -
H: Prezent? Kpisz sobie ze mnie?
S: Harry...
H: Nie chcę żadnych prezentów. Chcę ciebie rozumiesz?! - Chwycił moją twarz w dłonie i popchnął mnie na ścianę. -
H: Tu i teraz. - Jednym ruchem ręki rozdarł moją cienką koszulkę i mocno przyparł mnie do ściany. Zaczęłam się wyrywać, niestety na próżno. Był o wiele silniejszy ode mnie. -
H: Jesteś moja, tylko moja. - Obleciał mnie wzrokiem i oblizał usta, a w tym samym momencie drzwi do sypialni otworzyły się z hukiem. -
N: Zostaw ją! - Dzięki bogu! Harry odsunął się ode mnie, a ja od razu podbiegłam do mojego wybawiciela. -
H: Co ty tu robisz? Myślałem, że śpisz!
N: Cały czas stałem pod drzwiami i wszystko słyszałem! Jesteś gorszym palantem niż myślałem, chodź Sussie. - Poszliśmy do sypialni Nialla, a ten wyciągnął z szafy swoją koszulkę i wsadził mi ją do rąk. -
N: Ubierz się. - Zrobiłam co powiedział i położyłam się do jego łóżka. -
N: Po co ty tam w ogóle poszłaś?
S: Chciałam dać mu prezent od ciebie, a ty co robiłeś pod jego drzwiami?
N: Ciałem podsłuchać o czym rozmawiacie. - Mówił, kładąc się obok mnie. -
S: Co z tym zrobimy?
N: Nic, ale jeśli nadal tak będzie...To nie widzę przyszłości dla One Direction. - Spuścił głowę w dół i momentalnie posmutniał. -
S: Niall, nawet tak nie mów! One Direction musi istnieć, bo inaczej pociągniecie za sobą sznur samobójstw, setki tysięcy samobójstw!
N: Tak, wiem ale...Harry okropnie się zmienił. Nie poznajemy go. Nie tylko ja. Wszyscy to widzą.
S: Okay, ja to wiem, ale nie podejmujcie aż tak drastycznych środków, możee...Wyprowadzimy się od nich? Zamieszkamy gdzieś niedaleko, tylko we dwoje. Harry nie będzie musiał nas oglądać i może mu przejdzie?
N: To nie taki zły pomysł. Przemyślę to. - Powiedział i zgasił lampkę nad łóżkiem. -
N: A teraz już śpijmy, rano jedziemy do Crosby.
(...)
  Najpierw pojechaliśmy do mojego doktora, od którego dostałam lekarstwa na około dwa miesiące i niezły opierdol, a potem poszliśmy do mojego domu. Jak przekroczyliśmy próg doznałam niesamowitego uczucia. Ja ostatni raz byłam tu...4 miesiące temu. Jestem z Niallem od czterech miesięcy, a przeszliśmy tyle co większość par przez 4 lata! Jejku... -
S: A może zamieszkamy tutaj? - Zaproponowałam, gdy weszliśmy na górę. -
N: Nie, to zły pomysł.
S: Dlaczego?
N: Za daleko. Musiałbym codziennie wstawać o trzy godziny wcześniej, żeby zdążyć do pracy, a czasem w ogóle nie wracałbym na noc.
S: No tak...Mój błąd...No więc co robimy?
N: Nie mamy zbyt wiele czasu. Zarejestrowałem cię na dwunastą u lekarza W LONDYNIE.
S: A która jest?
N: 9:30.
S: I tak jesteśmy już spóźnieni. Przecież droga zajmuje bite trzy godziny.
N: Gdybyśmy wyjechali teraz, nie byłoby tak źle. - Ja pierdolę, dopiero wyszłam od psychiatry i weszłam do domu, za którym okropnie się stęskniłam, a już muszę wychodzić, bo idę na badania. No super! -
S: A może zostaniemy tu dzisiaj, a jutro na spokojnie pojedziemy do przychodni? Proszę cię. - Spytałam z miną kota ze Shreka i czekałam na jego odpowiedź. Gdybyśmy zostali, miałabym cały dzień i noc na to, żeby spotkać się z przyjaciółmi, za którymi również się stęskniłam. Z jednej strony jest mi bez nich ciężko. Przecież to są cztery najważniejsze osoby w moim życiu. Niall jest dopiero na piątym miejscu. Mike, Ross, Danny i Ben byli moją codziennością. To dzięki nim jestem tym kim jestem. Gdyby nie Mike, nie wiedziałabym co to znaczy prawdziwa impreza. Gdyby nie Ross, nie umiałabym doceniać piękna, które drzemie w każdym. Gdyby nie Ben, to nie miałabym pojęcia jak ważne jest opanowanie i koncentracja w niebezpiecznych sytuacjach, a Danny...Gdyby nie on, nigdy nie poznałabym Nialla, miłości mojego życia. Kocham ich za wszystko co dla mnie zrobili. -
N: No dobra, jeszcze jutro mogę wybłagać wolne. Zostaniemy tu na noc.
S: Aaaaaa!! Dziękuję! - Wskoczyłam na niego i dałam mu soczystego całusa, po czym wyciągnęłam z kieszeni telefon. -
S: Jestem w Crosby! Wpadnijcie z chłopakami na obiad.
R: No super, że jesteś, ale...Na obiad?
S: Tak kurwa NA OBIAD. - Powiedziałam z zaciśniętymi zębami, żeby zrozumiał. To chyba oczywiste, że nie chcę jeść z nimi obiadu, ale przy Niallu nie mogę powiedzieć, że upijamy się do nieprzytomności. -
R: Aaaha! No dobra, zaraz będziemy.
S: Weźcie coś dobrego, okay?
R: Okay. - Rozłączyłam się i popatrzyłam na Nialla. -
S: Nie stój tak, tylko rusz dupę! Idziemy na zakupy! - Poszliśmy z Niallem do spożywczaka, żeby kupić jedzenie na ten "obiad" i wróciliśmy do domu. Tak jak się spodziewałam byli tam moi przyjaciele. Gorąco ich przywitałam i zaprosiłam do środka. -
S: Niall idź już do kuchni, ja zaraz do ciebie przyjdę.
N: Okay, tylko przyjdź! Bo ja sam nie gotuję! - Powiedział i ruszył w stronę kuchni. -
S: Dobra, co macie? - Zwróciłam się do chłopaków. -
D: Calutki plecak, spójrz tylko. - Ściągnął z pleców i otworzył plecak, w którym było pełno butelek, puszek i paczek papierosów. No to teraz tylko trzeba spławić Nialla. Kazałam Danny'emu zanieść to do mojej sypialni i z resztą chłopaków poszłam do kuchni. Niall nawet nie zaczął niczego przygotowywać. -
N: Co będziemy jeść? Ja nie mam pomysłów.
S: Zostaw to! - Wyrwałam mu z rąk sos tabasco i pieprznęłam nim o blat. -
S: I chodź. Muszę ci coś powiedzieć. - Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą na górę. Razem weszliśmy do sypialni, z której przed chwilą wyszedł Dan. -
S: Posłuchaj, dawno się nie widzieliśmy i chcieliśmy z chłopakami trochę posiedzieć ii...
N: Nie. - Powiedział nagle mi przerywając. -
S: Tak myślałam...
N: A co? Mam ci pozwolić na chlanie byle czego i robienie rzeczy, od których w głowie się kręci? Zwłaszcza, że ciągle wymiotujesz, a co jeśli to coś poważnego i alkohol jeszcze bardziej ci zaszkodzi? Nie mam najmniejszej ochoty na wizytę w szpitalu.
S: Odpuść sobie, zabraniasz mi rzeczy, które jeszcze 4 miesiące temu były dla mnie codziennością. No a poza tym za 3 dni mam urodziny.
N: Sussie, to nie tak, że ci zabraniam, bo nie mam upoważnień, żeby ci czegokolwiek zabraniać. Po prostu się o ciebie martwię.
S: Okay, czyli mi nie zabraniasz? Okay. - Powiedziałam i zaczęłam kierować się do wyjścia. -
N: Ale.... - Nie zdążył mnie zatrzymać. Zeszłam na dół i krzyknęłam na cały głos. -
S: IMPREZĘ CZAS ZACZĄĆ!


____________________________________________________________
Moje zdanie jest takie, że piszę tego bloga dla jednej osoby. Mojej kochanej Normalnie Nienormalnej. Nie przeszkadza mi to, ale mogłabym mieć tych czytelników trochę więcej...

3 komentarze:

  1. Wreszcie jest rozdział :)
    Nie mam pojęcia o co chodzi z tym, że kiedy ma jakieś zbliżenie z Niall'em to robi jej się niedobrze...
    To jest... dziwne.
    Mam nadzieje że się wyjaśni.
    Harry na prawde jest taki głupi i nienormalny, czy tylko udaje.
    Jego tok myślenia:
    ,,Moge się rzucić na moją byłą, nie patrząc że jest dziewczyną mojego przyjaciela, bo przecież on śpi'' ~ jebłam.
    Napisze to sobie na ścianie bo jest takie inteligentne...
    Czekam na następną część i życze weny :*
    Twoje największa fanka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle boski rozdział z niecierpliwością czekam na next i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Niedawno zaczełam czytać twojego bloga :d jestem włąsnie na tym rozdziale : on jest cudowny tak sie wciagnełam :) Poszukiwałam właśnie takiej strony :) Lubie czytać opowiadania a twoje są idealne .. Bardzo dziękuję ;* / Karolina

    OdpowiedzUsuń