Z dedykacją dla Oli Kisiel, która jak widzę, z chęcią odwiedza mojego bloga ;))
____________________________________________________
Podjechałem pod jedyny szpital w Crosby i wystrzeliłem z samochodu jak z procy. Jeszcze nigdy tak szybko nie jechałem. Nigdy bym się nie spodziewał, że ona wyjedzie do rodziców. Dlaczego ona właściwie wyjechała? Byliśmy na imprezie, wróciliśmy i razem położyliśmy się do łóżka, a...Rano już jej nie było. To było straszne. Nikt nie słyszał jak wychodzi, nikt jej nie widział...Byłem załamany. Przez 3 tygodnie nie dawała znaku życia. Dopiero dzisiaj, gdy dzwoniłem...Odebrała, ale nie odezwała się słowem. Kilka godzin później dzwoni jej mama i mówi, że Sussie może umrzeć...
Nie wszedłem, tylko wbiegłem do budynku i zacząłem rozglądać się po sali. Nie mam pojęcia jak wygląda mama Sussie, ale ona powinna wiedzieć jak wyglądam ja. Tak jak myślałem, z prędkością światła podbiegła do mnie starsza kobieta. -
M: Niall??
N: Tak, niech pani mówi co się stało!
M: Nie wiem...Dwa dni siedziała w pokoju, a potem wyszła...Zaczęła krzyczeć i upadła...
N: Cholera jasna! Jak pani mogła do tego dopuścić?! Przecież ona jest chora! Potrzebowała pomocy!
M: Ja...Nie miałam pojęcia...
N: Gdzie ona teraz jest?
M: Na sali operacyjnej...Lekarze walczą o jej życie.
N: Nie wierzę...Ona musiała coś powiedzieć...Nie uwierzę, że ani razu nie powiedziała nic o mnie.
M: Mówiła, ale jej nie wierzyliśmy.
N: A teraz ona może umrzeć! Zdaje sobie pani z tego sprawę?!
(...)
Czułam się okropnie. Ten chłopak był strasznie zmartwiony, co okazywał mocną agresją. Gołym okiem widać, że mu zależy. On kocha moją córkę. Nadal nie mieści mi się to w głowie. Jak oni się w ogóle poznali i jak to możliwe, że stworzyli między sobą nieprzerywalną więź? -
M: Czy...Ja mogę wiedzieć...Na co ona jest chora?
N: Każda godzina beze mnie jest dla niej cierpieniem. Jej tęsknota i przywiązanie do mnie są olbrzymie. Sam nie wiem czy to faktycznie jest choroba.
M: A może ona...Jest po prostu psyhofanką? - Stwierdziłam, że to dość logiczne. -
N: Że co? Nie...Pani nie ma pojęcia.
(...)
Po pół godzinie niepewności przez którą ledwo trzymałem się na nogach, usłyszałem swoje nazwisko. Podniosłem wzrok i zobaczyłem przed sobą mężczyznę w białym fartuchu. -
D: Pan Horan?
N: Tak, to ja.
D: Jest pan wpisany jako najbliższa osoba dla mojej pacjentki. Musimy porozmawiać. - Poszedłem za lekarzem do jego biura. Byłem tak zdenerwowany...Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Czuję, że ma mi do przekazania niezbyt miłą wiadomość. -
D: Proszę usiąść. - Wskazał ręką na krzesło, a ja z wielką chęcią skorzystałem. Bałem się co usłyszę. Sussie jest dla mnie naprawdę ważna i nigdy nie pogodziłbym się z jej utratą. -
N: Panie doktorze...Ona...Ona żyje prawda? - Wypowiedziałem te słowa z trudnością. -
D: Spokojnie, wszystko po kolei...Czy pan jest jej chłopakiem?
N: Tak.
D: No więc...Mam dwie wiadomości, dobrą i złą. Dobra jest taka, że pana dziewczyna żyje, ale niestety...Dziecka nie dało się uratować.
N: Dziecka?! O czym pan mówi?!
D: Sussannah Wallis była w 3 tygodniu ciąży.
N: Nie...Nie, nie, nie. To nie możliwe. - Załamany spuściłem głowę w dół. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to w ogóle możliwe? Jak i kiedy się to stało? Czy to w ogóle ważne...Moje myśli były w tym momencie nie do ogarnięcia. Nie mogłem poskładać ich do kupy. To moja wina...To wszystko moja wina. -
D: Czy Sussan o tym wiedziała?
N: Nie...Chyba nie...Doktorze, czy ja mogę do niej iść?
D: Tak, ale nie na długo. Jest bardzo słaba. - Serce biło mi jak oszalałe. Emocje, które mi w tej chwili towarzyszyły, były nie do wytrzymania, a głowa bolała mnie jak nigdy.
Wyszedłem z gabinetu i zacząłem kierować się do sali, w której leżała Sussie. Jednak, gdy chciałem popchnąć drzwi do owego pomieszczenia, zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. -
Dz: Niall Horan? OMG!! Kocham cię!
N: Tak, też cię kocham...Przepraszam nie mam czasu. - Wszedłem do środka. Sussan leżała na tym łóżku niemal martwa, ale jednak przytomna. Patrzyła mi prosto w oczy. Ja stałem jak wryty. Jakbym bał się do niej podejść. Po chwili dziewczyna ostatkiem sił podniosła rękę, dając mi do zrozumienia, że mnie potrzebuje. -
S: Niall...
N: Sussie... - Podszedłem do niej i chwyciłem za uniesioną dłoń.
(...)
N: Kochanie jak się czujesz?
S: Co...Co ty tu robisz? - Byłam zdziwiona. Po tym wszystkim co się stało, po tym wszystkim co mu zrobiłam on i tak mnie nie zostawił. Teraz jestem w 100% pewna, że nie chciał się mnie pozbyć. Ja również byłam temu przeciwna. -
N: Twoja mama zadzwoniła...Sussie...Dlaczego?
S: Przepraszam...Ja....Ja chciałam dla ciebie dobrze.
N: Dla mnie? Uważasz, że gdy cię nie ma, że gdy znikasz bez śladu jest dobrze?
S: Niall, zrozum. Ja wam przeszkadzam. Niby dlaczego Perrie, El i Sophie z wami nie mieszkają? Bo tak się nie robi. Nie można wpychać się w nierozłączny zespół. Ja nie mogę...
N: Co ty w ogóle mówisz? Jesteś chora i musisz z nami mieszkać, bo umrzesz. Zobacz co zrobiły z tobą 3 tygodnie beze mnie. Gdybym dzisiaj tu nie przyjechał, poszłabyś prosto w ślady naszego dziecka. - To co powiedział Niall zdziwiło mnie nie na żarty. Nie wiedziałam o co dokładnie mu chodziło, ale spodziewałam się najgorszego. -
S: Niall...O czym ty mówisz? Czy ja....? O Boże...
N: Byłaś w ciąży Sussie. Byłaś w ciąży...
S: Nie, to niemożliwe. - Zakryłam ręką usta, bo bałam się, że wybuchnę płaczem. Z ledwością go powstrzymywałam. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że z Niallem byliśmy ostrożni...W ogóle kiedy to się stało? Czy to w ogóle ważne, skoro dziecko i tak nie żyje? Przez towarzyszące mi emocje zaczęłam się strasznie źle czuć. -
S: Niall...Idź po lekarza. - Wydusiłam ostatkiem sił. Miałam wrażenie, że zaraz urwie mi się film. Obraz zaczynał mi się już rozmazywać. Ostatnie co widziałam to oddalający się ode mnie Niall...
(...)
D: Halo! Słyszy mnie pani? - Do mojej świadomości dobiegł głos doktora. -
D: Okay, jej stan się polepsza. Proszę podać jej jeszcze polopirynę dożylnie, a ja muszę teraz zadzwonić do jej specjalisty.
P: Dobrze doktorze. - Otworzyłam oczy. Obraz był niezbyt wyraźny. W pewnym momencie poczułam lekkie ukłucie. Znowu mi coś wstrzykują. Masakra. Po krótkiej chwili zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować. -
S: Przepraszam panią. Gdzie jest mój chłopak? - Zatrzymałam odchodzącą pielęgniarkę. -
P: Jest na korytarzu z jakimiś dziewczynami.
S: Czy on może tu przyjść?
P: Oj przykro mi, ale teraz nie jest to możliwe. Pani stan jest niestabilny. Każde niepotrzebne emocje mogą doprowadzić do zasłabnięcia. Cierpliwości, niedługo się pani z nim zobaczy. Wszystko jest na dobrej drodze.
S: Dobrze, dziękuję. - Nienawidzę szpitali, ale co zauważyłam jestem w nich co raz częściej.-
(...)
Cały ten, jak i pół następnego dnia spędziłam w szpitalnym łóżku. Dzisiaj na szczęście mógł wejść do mnie Nall. Rozmawialiśmy o całej tej sprawie z ciążą. To nie było łatwe. -
N: To moja wina.
S: To akurat wiem, przecież sama bym sobie dziecka nie zrobiła.
N: Nie o tym mówię. Lekarz powiedział, że byłaś w 3 tygodniu. Wiesz co było 3 tygodnie temu?
S: Nowy r...O kurwa.
N: No właśnie.
S: Dobra, to już się robi śmieszne. No bo to był pierwszy i ostatni, mam nadzieję raz, kiedy się nie zabezpieczyliśmy.
N: To było mega nieodpowiedzialne.
S: Hahahaha tak, ale muszę przyznać, że to była najlepsza część całego wieczoru, bo cała reszta była zjebana.
N: Taaa... - Odwrócił głowę, ale się uśmiechnął. Widziałam to! Mam nadzieję, że on nie będzie się tym tak bardzo przejmował. Jesteśmy młodzi, taka wpadka to nic. Zwłaszcza, że żadnego dziecka nie będzie. -
S: Taki uśmiech, to ja widzieć przez cały czas. Pokaż mi się. - Powiedziałam, a chłopak odwrócił się do mnie z rozpromienioną twarzą. -
S: Posłuchaj, nic się nie stało...No może oprócz tego, że prawie umarłam, bo przedawkowałam lekarstwa, żeby przestać za tobą tęsknić, bo wyjechałam, ponieważ miałam wrażenie, że jestem dla ciebie ciężarem...Ale mniejsza z tym! Czuję się dobrze, ty czujesz się dobrze i już niedługo razem wrócimy do domu tak?
N: Oh Sussie...Jesteś niesamowita.Potrafisz uśmiechać się i mówić, że jest dobrze w chwili, kiedy ja się prawie załamałem. Kocham cię. - Uśmiechnął się i dał mi całusa. O to mi chodziło, żeby przestał mi tu smutać. -
S: Też cię kocham Niall i wiesz co? Napiłabym się soku.
N: Dobrze, zaraz wracam. - Puścił moją rękę, którą cały czas trzymał i wstał z krzesła, po czym wyszedł z sali. Ależ on jest kochany.
Gdy czekałam na Nialla, gapiłam się przez szklane drzwi. W pewnym momencie serce podeszło mi do gardła. Na korytarzu zobaczyłam dwóch facetów w mundurach. Myślałam, że wyskoczę z tego łóżka i zacznę uciekać, ale kurwa nie mogłam. Odwróciłam tylko głowę, żeby mnie nie rozpoznali i czekałam na Nialla. Pojawił się w miarę szybko i od razu zaczął nawijać. -
N: Sussie, nie uwierzysz! Danny dzwonił, chciał ci powiedzieć, że....Jak ona ma na imię?...No wiesz, ta dziewczyna Rossa przyjeżdża i uwaga niespodzianka. Do ciebie! Dasz wiarę?
S: Niall kurwa, zamknij się. - Ja pierdolę co za ciota. Nie dość, że wypowiedział moje imię, to wspomniał jeszcze o Dannym i Rossie. Masakra. -
S: Podejdź tu. - Powiedziałam cicho, a chłopak zrobił co powiedziałam. -
N: Co się dzieje? - On też zaczął mówić szeptem. -
S: Tam stoi straż miejska. Jesteśmy w Crosby kurwa.
N: Aaaa rozumiem.
S: Nic nie rozumiesz. Muszę stąd wyjść.
N: Sussie nie możesz, ty...
S: W chuju to mam. - Szybkim ruchem zerwałam się z łóżka i zaczęłam odpinać te wszystkie rurki z rąk. Jak mówię, że muszę stąd wyjść, to muszę stąd wyjść. -
N: Sussie zwariowałaś?!
S: Tak kurwa zwariowałam, przesuń się. - Popchnęłam go i wzięłam swoje ciuchy, po czym zaczęłam je na siebie wkładać. Miałam mało czasu. Oni w każdej chwili mogą mnie zobaczyć, a wtedy będę miała przejebane. W pewnym momencie pod salę podszedł także doktor. -
D: Panowie do Sussanny Wallis?
P: Tak. Ona leży w tej sali prawda? - Słysząc tę rozmowę, popatrzyłam na Nialla z przerażeniem. Musieliśmy uciekać. -
S: Wiejemy!
N: Ale...
S: Teraz! - Pociągnęłam go za rękę i razem wybiegliśmy przez jakieś inne drzwi, żeby nie natknąć się na tych frajerów. Biegaliśmy po tym szpitali wiedząc, że już na pewno zaczęli nas gonić. Cudem znaleźliśmy wyjście i biegiem weszliśmy do samochodu Nialla. -
S: Jedź! - Blondyn popatrzył na mnie ze zdziwieniem. -
S: No ruszaj! Oni zaraz tu będą!
N: Pojadą za nami. Nie mam ochoty brać udziału w pościgu.
S: Kurwa! Dawaj te klucze. - Wyrwałam mu je z reki i wyskoczyłam z auta. Niall zawsze ma w breloczku scyzoryk, więc go otworzyłam i z szybkością światła porozcinałam opony w kołach radiowozu, który stał na parkingu niedaleko nas. Po wszystkim, biegiem wróciłam do samochodu. -
S: Jedź kurwa!
N: Jeszcze o tym pomówimy, uwierz mi. - Mówiąc to w końcu odpalił i odjechaliśmy z tego przeklętego miejsca. Miliony razu uciekałam przed nawet liczniejszymi grupami stróżów prawa, więc to nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia, ale mój chłopak chyba trochę się przestraszył. -
N: To jest chyba jakiś żart.
S: Co ci?
N: Nigdy nie miałem do czynienia z policją, bo nie mogę. Nie mogę, rozumiesz?
S: Przecież to mnie ścigają.
N: Sussie, wszyscy wiedzą, że byłem tam z tobą. Czytałaś dzisiejszą gazetę?
S: Nic ci nie zrobią.
N: Nie o to mi chodzi. Ja jestem znany. Zszargam sobie tym reputację. Modest. Mówi ci to coś? Będę miał przejebane.
S: Twój problem.
N: Tak, mój problem. - Zrobiło mi się go szkoda. On schodził na zawał, bo myślał, że umrę. Troszczył się o mnie, a ja się na niego wydzieram. Jestem beznadziejna. -
S: Przepraszam Niall.
N: Nic się nie stało.
S: Stało się i przestań mnie usprawiedliwiać. Nie powinnam się na tobie wyżywać.
N: Już dobrze. - Przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Nie lubię jechać samochodem w napiętej atmosferze, więc mnie to ucieszyło.
_______________________________________________________
Na tym kończę rozdział 11. Dużo się działo i mało się wyjaśniło. Rozdział 12 już prawie gotowy, więc niedługo pojawi się na blogu. =D
A teraz pytanie: Który moment podobał wam się najbardziej w tej części? Mi najbardziej podobało się pierwsze spotkanie Nialla i Sussie po 3 tygodniach. Wiem, że sama to piszę, ale mnie to urzekło ;) /Olivka
Ojoj, jaki boski. Sussie była w ciąży. OMG!!!!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham i jeszcze raz kocham ,<3 <3
JEST SUPER! :D JESZCZE LEPSZY OD POPRZEDNICH. :D KIEDY NEXT?! :)))))
OdpowiedzUsuń