Ze snu wybudził mnie przeraźliwy krzyk Sussie. Szybko podniosłem się z pozycji leżącej na siedzącą i na nią spojrzałem. Płakała. Nie wiedziałem co się dzieje. Miała twarz zakrytą rękami i głośno łkała. -
N: Sussie dlaczego płaczesz? - Położyłem rękę na jej ramieniu. -
S: On nie żyje! - Krzyknęła patrząc mi w oczy. Przestraszyłem się, ponieważ zorientowałem się, że to kolejny atak, ale nigdy wcześniej nie mówiła takich rzeczy. -
N: Kto? ... Sussie kto nie żyje?
S: Niall!! - Teraz przestraszyłem się nie na żarty. -
N: Ale ja tutaj siedzę. Spójrz na mnie, widzisz? Żyję.
S Jak on mógł nam to zrobić?! - Powiedziała jakby nie słysząc tego co wcześniej powiedziałem. -
S: Przecież to wszystko dało się naprawić. Znaleźlibyśmy mu dziewczynę, prawda? ... Harry powiedz coś! - Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Ona powiedziała do mnie Harry. Co to ma znaczyć? -
N: Sussan to ja Niall, proszę cię, spójrz mi w oczy. - Chwyciłem jej twarz w dłonie, żeby spojrzała mi w oczy. Zrobiła to, ale nie sądzę, że patrzyła w moje. -
S: Ja go kochałam, a teraz go już nie ma i to wszystko przeze mnie. - Co ja mam zrobić? Nawet nie da się z nią rozmawiać. Zacząłem panikować. Nadal trzymając jej twarz w dłoniach, delikatnie musnąłem jej usta i czekałem na reakcję. -
N: Cholera jasna Sussie co ty wygadujesz?! - Wstałem z łóżka i zacząłem chodzić po pokoju, trzymając się za głowę. Ona nadal siedziała i płakała. Nie wiedziałem co robić. -
S: Nie żyje....Niall nie żyje! Jak ja mogłam mu to zrobić?! To przeze mnie odszedł! Jestem okropna!
N: Co ja mam zrobić, żebyś zrozumiała, że ja żyję?! Stoję tu! Zobacz! Harry'ego tu NIE MA!! - Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Myślałem, że w końcu pojęła co do niej mówię. -
S: Nie jest ci przykro? Harry, to przez to, że jesteśmy razem on się zabił. - Z nią jest już koniec. Wybiegłem z jej pokoju i poszedłem po Harry'ego, po czym wróciłem z nim, do Sue. -
N: Zobacz tu jest Harry, a to ja Niall. Spójrz na mnie!
H: Co się dzieje?
H: Co się dzieje?
N: Ona...Ona jest chora...Ma atak...Myśli, że ja jestem tobą, a Niall, to znaczy ja nie żyję. - Nie wiedziałem jak mu to wytłumaczyć, ale chyba zrozumiał. -
H: Rozumiem, ale ...To nie żart?
N: Nie, ona naprawdę jest chora. Prawda Sussie?
S: Harry co ty mówisz? Nie możemy się rozstać. - Powiedziała patrząc mi w oczy, całkowicie ignorując Harry'ego. Byłem załamany. Dlaczego ona tak mówi? Poczułem się...Zazdrosny. -
N: Harry musimy coś zrobić, ja tego nie wytrzymam.
H: Wiem o co chodzi. Jesteś zazdrosny. - Powiedział jakby czytał mi w myślach. -
N: Co?
H: Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Już od dawna wiem, że jesteście razem. - Nie mogę uwierzyć. On wiedział i nadal się o nią starał, to tak jakby chciał mi ją odbić, jakbym nie był jego przyjacielem, tylko przeszkodą stojącą mu na drodze do Sussie. -
N: Jak ty tak możesz?
H: O co ci chodzi?
N: Skoro wiesz, że jesteśmy razem i się kochamy, to dlaczego wciąż się o nią starasz? Chcesz nas skrzywdzić?
H: Skrzywdzę cię, jeśli ona wybierze mnie? To ona cię skrzywdzi.
N: Co ty pieprzysz?! Nie dość, że ją zostawiłeś, o po trzech latach wracasz i znowu chcesz zniszczyć jej życie?!
H: I ja mam uwierzyć, że ona jest z tobą szczęśliwa? Nie kompromituj się.
N: Tak! Jest ze mną szczęśliwa! Nawet nie masz pojęcia jak! Ona mnie kocha, a ciebie nienawidzi, zdajesz sobie z tego sprawę?!
H: To jak wyjaśnisz to? - Wskazał ręką na płaczącą Sussie. Dlaczego on jest taki wredny? To, że ona mówi do mnie Harry, mówi, że jesteśmy razem i że Niall nie żyje, nic nie wyjaśnia. Ona jest chora, a jak do nas wróci, to wszystko mi wyjaśni. Jestem tego pewien.
Byłem tak zdenerwowany i tak bardzo się bałem. Ręce trzęsły mi się jak galareta, a potem byłem zalany od góry do dołu. -
H: Co robimy?
N: Nie wiem!!!
H: Dobra nie panikuj. Zaraz coś wymyślimy.
N: Ty na pewno nie będziesz nic wymyślał. Wyjdź stąd. Nie chcę cię widzieć! - Po moich słowach do pokoju wszedł Zayn z Louisem. -
Lo: Co się dzieje? Niall jesteś roztrzęsiony!
N: Co? - Z tych nerwów nie dosłyszałem. -
Lo: Zobacz jak ty wyglądasz. Chcesz coś do picia?
N: Nie...Musimy pomóc Sann.
Z: Co z nią?
N: Ma atak.
Lo: ?
N: Zayn, wytłumacz mu w skrócie. Ja spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. - Mulat skinął głową i zaczął rozmawiać z Louisem. Ja usiadłem obok Sussie na łóżku. Nie miałem pojęcia ja do niej mówić. Złapałem ją za rękę i spojrzałem na Harry'ego, który nadal tu był. -
N: Wyjdź stąd! Powiedziałem, że nie chcę cię widzieć! Sussan też!
H: Ona za każdym razem gdy cię całuje widzi mnie. - Myślałem, że wstanę i mu przywalę. Tak podniósł mi ciśnienie, że ledwo się powstrzymywałem. -
N: Co za skurwiel. - Powiedziałem cicho. -
S: Nia...Niall? - Nie mogłem uwierzyć! Wreszcie zaczęła kontaktować! -
N: Tak Sussie. To ja Niall. Jestem przy tobie. - Zacząłem głaskać ją po głowie. -
S: Harry słyszałeś? To Niall! - Wstała i wybiegła z pokoju. Moja nadzieja prysła. Ona nadal przebywa w swoim alternatywnym świecie. Zastanawiam się...Jak działa jej mózg? A może ona lunatykuje? Nie, to na pewno nie to.
Wstałem z łóżka i miałem zamiar jak najszybciej ją znaleźć, ale zanim wyszedłem z pokoju, zatrzymałem się przed Harry'm. -
N: A ty się już lepiej dzisiaj do mnie nie odzywaj. - Szybko zbiegłem po schodach i zacząłem się rozglądać. W kuchni jej nie było, w salonie też nie. Wszedłem do łazienki. ku mojemu zdziwieniu tam również jej nie było. Przeszukałem cały dół. Nic. Wszedłem z powrotem na górę i zacząłem przeszukiwać pokoje. -
N: Sussie co ty tu robisz? - Spytałem, gdy ujrzałem ją w moim pokoju, siedzącą na fotelu i płaczącą. -
S: Tak bardzo mi przykro...Harry, ja muszę ci coś wyznać.
N: Dobrze mów. - Podszedłem bliżej, postanowiłem przejąć rolę.-
S: Ja przez cały ten czas...Kochałam tylko Nialla. Wybacz mi, ale ja nie mogę się dłużej oszukiwać. Z nami koniec. I nie myśl, że to przez jego śmierć. To przez to, że cię nie kocham. - Poczułem ulgę, olbrzymią ulgę. nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale ona kocha tylko mnie. Wcześniej miałem wątpliwości, że ona może coś przede mną ukrywa i potajemnie pragnie Harry'ego, ale ona nigdy by mi tego nie zrobiła. -
N: Już dobrze. - Tylko co zrobić, żeby atak ustąpił? -
S: On nie żyje, rozumiesz? Nie ma go i nigdy nie wróci. - Ani na chwile nie przestawała płakać. -
N: Chodź położysz się spać. - Nie miałem innych pomysłów. -
S: Co?! Chłopak, którego kochałam nie żyje, a ty chcesz, żebym poszła spać?! Do reszty zgłupiałeś?
N: To może...Gdzieś pojedziemy?
S: Nie chcę nigdzie jechać!!
N: Ale musisz. Chodź. - Pociągnąłem ją, a ta wstała. -
S: Puść mnie! Nigdzie nie idę!
N: Tak ,tak. - Włożyłem całą swoją siłę, żeby wyprowadzić ją z pokoju. Strasznie krzyczała i się wyrywała. Gdy staliśmy na korytarzu zawołałem chłopaków, bo sam nie dam rady zaprowadzić jej do samochodu. -
N: Słuchajcie. Zawieziemy ją do szpitala, tam coś zaradzą. Gdzie Liam?
Z: Pojechał do Sophie.
N: Kurwa. No nic Zayn, Lou zaprowadźcie ją do samochodu. Ja wezmę kluczyki i dokumenty. - Trochę się wkurzyłem, bo Liam to jedna z takich osób, które przemawiają do ludzi i akurat teraz pojechał do tejjj...Nie chcę być wredny, ale ta Sophie mi się nie podoba.
Wybiegłem przed dom i zobaczyłem jak chłopaki wpychają Sussie do samochodu. Ona krzyczała, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. To było straszne. Podszedłem do nich. -
N: Posadźcie ją między sobą, zafurtujcie dobrze drzwi i okna. No i mocno ją trzymajcie, bo może być agresywna. - Chłopaki zrobili co powiedziałem, a ja usiadłem za kierownicą. Nie mogłem znieść jej krzyku. Nie umiem opisać tego jak ona się zachowywała. To było coś pomiędzy zarzynaną świnią, a egzorcyzmem. Można sobie to tylko wyobrazić. Zdenerwowany ruszyłem. Myśli w mojej głowie było tak dużo...Nie mogłe skupić się na drodze, a ręce trzęsły mi się jak nigdy. Z ledwością trzymałem kierownicę.
Dojechaliśmy w niecałe 20 minut. Wysiedliśmy z samochodu i od razu zaczęliśmy prowadzić ją do środka budynku. -
S: Puśćcie mnie! Ja nie chcę nigdzie iść! Chcę do Nialla!
Lo: Zaraz tego nie wytrzymam. Zayn szybciej. - Weszliśmy, a ja szybko pobiegłem do recepcji. -
N: Potrzebujemy lekarza! Szybko!
R: Niech pan się uspokoi i powie co się stało. - Recepcjonistka zaczęła mnie uspokajać. -
N: Moje dziewczyna jest chora...Psychicznie i ma atak, gorszy niż zwykle. Trzeba ja uspokoić.
R: Dobrze, a nazwisko pana dziewczyny mogę prosić?
N: Wallis. Sussannah Wallis...Z "h" pisanym na końcu.
R: Dziękuję, to tamta? - Spytała i wykręciła numer na swoim telefonie. -
N: Tak.
R: Doktorze, mamy tu pacjentkę na oddział psychiatryczny. - Odłożyła słuchawkę. -
R: Zaraz się nią zajmiemy. Proszę usiąść.
N: Dziękuję. - Podszedłem do Sann i moich przyjaciół, którzy ledwo ją trzymali. -
N: Sussie, tu ci pomogą, zrozum to.
S: Nie przywrócą mi Nialla!!
N: Przywrócą. - Nagle podbiegło do nas dwóch kolesi i lekarz. Wyrwali Zaynowi i Louisowi dziewczynę i mocno złapali ją za ręce. Ona tak Głośno krzyczała. Wiem, że to dla jej dobra, ale to wyglądało strasznie! Zabrali ją na salę. Oglądałem kilka filmów o egzorcyzmach i przysięgam, że to wyglądało bardzo podobnie. -
Lo: Dlaczego dowiaduję się o was w takich okolicznościach? Niall, miałeś zamiar mi powiedzieć?
N: Nie teraz. Proszę cię, nie teraz! Widziałeś jej oczy? Co się z nią do cholery dzieje?
Z: Ona miała jeść te tabletki, co nie?
N: Miała, ale ich nie bierze.
Z: Może to tylko efekt uboczny? Niall nie trać nadziei. Ona cię kocha, obaj doskonale o tym wiemy.
Lo: Mogę wam przerwać? Niall, mam pytanie. Gdy w tym samym czasie po obiedzie ty szedłeś do łazienki, a Sussie się położyć, albo biegłeś naprawić jej prysznic lub biurko, które w niewiarygodny sposób jej sie rozwaliło, to co tak naprawdę robiliście? - Popatrzyłem na niego i zacząłem wymyślać sensowną odpowiedź, niestety nic nie przychodziło mi do głowy. -
Z: Oh domyśl się. - Po jego słowach Louis zaczął intensywnie myśleć. Poczułem się trochę skrępowany, ale atmosferę rozluźnił tłum fanek. Nigdy nie wiem skąd one się biorą. Coś czuję, że twitter robi swoje. Zaczęły wrzeszczeć i skakać wokół nas. Dzisiaj naprawdę nie miałem na to ochoty. Cały się trzęsłem z tych wszystkich nerwów i do tego one. Krzyczały, że nas kochają i żebyśmy zrobili sobie z nimi zdjęcia. Czułem się okropnie, ale do zdjęć się uśmiechałem. Podpisałem tyle zdjęć ile tylko mogłem i w pewnej chwili się poddałem i odszedłem. Jedna chciała za mną pobiec, ale Zayn ją zatrzymał. -
Z: Zostawcie go, jest zmęczony. - Chłopaki jeszcze chwilę z nimi rozmawiali, a potem podeszli ochroniarze i je wyprowadzili. -
Lo: Niall, trzymasz się?
N: Tak, tak. - Pół godziny siedzieliśmy w tej poczekalni, aż w końcu w jednych z drzwi pojawiła się Sussie...
____________________________________________________________________
Jak widzicie Sussie zaczęła tracić zmysły... Myślicie wszystko się ułoży, czy Sann całkiem straci panowanie nad sobą i zrobi coś złego sobie, lub komuś... /Olivka
N: Harry musimy coś zrobić, ja tego nie wytrzymam.
H: Wiem o co chodzi. Jesteś zazdrosny. - Powiedział jakby czytał mi w myślach. -
N: Co?
H: Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Już od dawna wiem, że jesteście razem. - Nie mogę uwierzyć. On wiedział i nadal się o nią starał, to tak jakby chciał mi ją odbić, jakbym nie był jego przyjacielem, tylko przeszkodą stojącą mu na drodze do Sussie. -
N: Jak ty tak możesz?
H: O co ci chodzi?
N: Skoro wiesz, że jesteśmy razem i się kochamy, to dlaczego wciąż się o nią starasz? Chcesz nas skrzywdzić?
H: Skrzywdzę cię, jeśli ona wybierze mnie? To ona cię skrzywdzi.
N: Co ty pieprzysz?! Nie dość, że ją zostawiłeś, o po trzech latach wracasz i znowu chcesz zniszczyć jej życie?!
H: I ja mam uwierzyć, że ona jest z tobą szczęśliwa? Nie kompromituj się.
N: Tak! Jest ze mną szczęśliwa! Nawet nie masz pojęcia jak! Ona mnie kocha, a ciebie nienawidzi, zdajesz sobie z tego sprawę?!
H: To jak wyjaśnisz to? - Wskazał ręką na płaczącą Sussie. Dlaczego on jest taki wredny? To, że ona mówi do mnie Harry, mówi, że jesteśmy razem i że Niall nie żyje, nic nie wyjaśnia. Ona jest chora, a jak do nas wróci, to wszystko mi wyjaśni. Jestem tego pewien.
Byłem tak zdenerwowany i tak bardzo się bałem. Ręce trzęsły mi się jak galareta, a potem byłem zalany od góry do dołu. -
H: Co robimy?
N: Nie wiem!!!
H: Dobra nie panikuj. Zaraz coś wymyślimy.
N: Ty na pewno nie będziesz nic wymyślał. Wyjdź stąd. Nie chcę cię widzieć! - Po moich słowach do pokoju wszedł Zayn z Louisem. -
Lo: Co się dzieje? Niall jesteś roztrzęsiony!
N: Co? - Z tych nerwów nie dosłyszałem. -
Lo: Zobacz jak ty wyglądasz. Chcesz coś do picia?
N: Nie...Musimy pomóc Sann.
Z: Co z nią?
N: Ma atak.
Lo: ?
N: Zayn, wytłumacz mu w skrócie. Ja spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. - Mulat skinął głową i zaczął rozmawiać z Louisem. Ja usiadłem obok Sussie na łóżku. Nie miałem pojęcia ja do niej mówić. Złapałem ją za rękę i spojrzałem na Harry'ego, który nadal tu był. -
N: Wyjdź stąd! Powiedziałem, że nie chcę cię widzieć! Sussan też!
H: Ona za każdym razem gdy cię całuje widzi mnie. - Myślałem, że wstanę i mu przywalę. Tak podniósł mi ciśnienie, że ledwo się powstrzymywałem. -
N: Co za skurwiel. - Powiedziałem cicho. -
S: Nia...Niall? - Nie mogłem uwierzyć! Wreszcie zaczęła kontaktować! -
N: Tak Sussie. To ja Niall. Jestem przy tobie. - Zacząłem głaskać ją po głowie. -
S: Harry słyszałeś? To Niall! - Wstała i wybiegła z pokoju. Moja nadzieja prysła. Ona nadal przebywa w swoim alternatywnym świecie. Zastanawiam się...Jak działa jej mózg? A może ona lunatykuje? Nie, to na pewno nie to.
Wstałem z łóżka i miałem zamiar jak najszybciej ją znaleźć, ale zanim wyszedłem z pokoju, zatrzymałem się przed Harry'm. -
N: A ty się już lepiej dzisiaj do mnie nie odzywaj. - Szybko zbiegłem po schodach i zacząłem się rozglądać. W kuchni jej nie było, w salonie też nie. Wszedłem do łazienki. ku mojemu zdziwieniu tam również jej nie było. Przeszukałem cały dół. Nic. Wszedłem z powrotem na górę i zacząłem przeszukiwać pokoje. -
N: Sussie co ty tu robisz? - Spytałem, gdy ujrzałem ją w moim pokoju, siedzącą na fotelu i płaczącą. -
S: Tak bardzo mi przykro...Harry, ja muszę ci coś wyznać.
N: Dobrze mów. - Podszedłem bliżej, postanowiłem przejąć rolę.-
S: Ja przez cały ten czas...Kochałam tylko Nialla. Wybacz mi, ale ja nie mogę się dłużej oszukiwać. Z nami koniec. I nie myśl, że to przez jego śmierć. To przez to, że cię nie kocham. - Poczułem ulgę, olbrzymią ulgę. nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, ale ona kocha tylko mnie. Wcześniej miałem wątpliwości, że ona może coś przede mną ukrywa i potajemnie pragnie Harry'ego, ale ona nigdy by mi tego nie zrobiła. -
N: Już dobrze. - Tylko co zrobić, żeby atak ustąpił? -
S: On nie żyje, rozumiesz? Nie ma go i nigdy nie wróci. - Ani na chwile nie przestawała płakać. -
N: Chodź położysz się spać. - Nie miałem innych pomysłów. -
S: Co?! Chłopak, którego kochałam nie żyje, a ty chcesz, żebym poszła spać?! Do reszty zgłupiałeś?
N: To może...Gdzieś pojedziemy?
S: Nie chcę nigdzie jechać!!
N: Ale musisz. Chodź. - Pociągnąłem ją, a ta wstała. -
S: Puść mnie! Nigdzie nie idę!
N: Tak ,tak. - Włożyłem całą swoją siłę, żeby wyprowadzić ją z pokoju. Strasznie krzyczała i się wyrywała. Gdy staliśmy na korytarzu zawołałem chłopaków, bo sam nie dam rady zaprowadzić jej do samochodu. -
N: Słuchajcie. Zawieziemy ją do szpitala, tam coś zaradzą. Gdzie Liam?
Z: Pojechał do Sophie.
N: Kurwa. No nic Zayn, Lou zaprowadźcie ją do samochodu. Ja wezmę kluczyki i dokumenty. - Trochę się wkurzyłem, bo Liam to jedna z takich osób, które przemawiają do ludzi i akurat teraz pojechał do tejjj...Nie chcę być wredny, ale ta Sophie mi się nie podoba.
Wybiegłem przed dom i zobaczyłem jak chłopaki wpychają Sussie do samochodu. Ona krzyczała, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. To było straszne. Podszedłem do nich. -
N: Posadźcie ją między sobą, zafurtujcie dobrze drzwi i okna. No i mocno ją trzymajcie, bo może być agresywna. - Chłopaki zrobili co powiedziałem, a ja usiadłem za kierownicą. Nie mogłem znieść jej krzyku. Nie umiem opisać tego jak ona się zachowywała. To było coś pomiędzy zarzynaną świnią, a egzorcyzmem. Można sobie to tylko wyobrazić. Zdenerwowany ruszyłem. Myśli w mojej głowie było tak dużo...Nie mogłe skupić się na drodze, a ręce trzęsły mi się jak nigdy. Z ledwością trzymałem kierownicę.
Dojechaliśmy w niecałe 20 minut. Wysiedliśmy z samochodu i od razu zaczęliśmy prowadzić ją do środka budynku. -
S: Puśćcie mnie! Ja nie chcę nigdzie iść! Chcę do Nialla!
Lo: Zaraz tego nie wytrzymam. Zayn szybciej. - Weszliśmy, a ja szybko pobiegłem do recepcji. -
N: Potrzebujemy lekarza! Szybko!
R: Niech pan się uspokoi i powie co się stało. - Recepcjonistka zaczęła mnie uspokajać. -
N: Moje dziewczyna jest chora...Psychicznie i ma atak, gorszy niż zwykle. Trzeba ja uspokoić.
R: Dobrze, a nazwisko pana dziewczyny mogę prosić?
N: Wallis. Sussannah Wallis...Z "h" pisanym na końcu.
R: Dziękuję, to tamta? - Spytała i wykręciła numer na swoim telefonie. -
N: Tak.
R: Doktorze, mamy tu pacjentkę na oddział psychiatryczny. - Odłożyła słuchawkę. -
R: Zaraz się nią zajmiemy. Proszę usiąść.
N: Dziękuję. - Podszedłem do Sann i moich przyjaciół, którzy ledwo ją trzymali. -
N: Sussie, tu ci pomogą, zrozum to.
S: Nie przywrócą mi Nialla!!
N: Przywrócą. - Nagle podbiegło do nas dwóch kolesi i lekarz. Wyrwali Zaynowi i Louisowi dziewczynę i mocno złapali ją za ręce. Ona tak Głośno krzyczała. Wiem, że to dla jej dobra, ale to wyglądało strasznie! Zabrali ją na salę. Oglądałem kilka filmów o egzorcyzmach i przysięgam, że to wyglądało bardzo podobnie. -
Lo: Dlaczego dowiaduję się o was w takich okolicznościach? Niall, miałeś zamiar mi powiedzieć?
N: Nie teraz. Proszę cię, nie teraz! Widziałeś jej oczy? Co się z nią do cholery dzieje?
Z: Ona miała jeść te tabletki, co nie?
N: Miała, ale ich nie bierze.
Z: Może to tylko efekt uboczny? Niall nie trać nadziei. Ona cię kocha, obaj doskonale o tym wiemy.
Lo: Mogę wam przerwać? Niall, mam pytanie. Gdy w tym samym czasie po obiedzie ty szedłeś do łazienki, a Sussie się położyć, albo biegłeś naprawić jej prysznic lub biurko, które w niewiarygodny sposób jej sie rozwaliło, to co tak naprawdę robiliście? - Popatrzyłem na niego i zacząłem wymyślać sensowną odpowiedź, niestety nic nie przychodziło mi do głowy. -
Z: Oh domyśl się. - Po jego słowach Louis zaczął intensywnie myśleć. Poczułem się trochę skrępowany, ale atmosferę rozluźnił tłum fanek. Nigdy nie wiem skąd one się biorą. Coś czuję, że twitter robi swoje. Zaczęły wrzeszczeć i skakać wokół nas. Dzisiaj naprawdę nie miałem na to ochoty. Cały się trzęsłem z tych wszystkich nerwów i do tego one. Krzyczały, że nas kochają i żebyśmy zrobili sobie z nimi zdjęcia. Czułem się okropnie, ale do zdjęć się uśmiechałem. Podpisałem tyle zdjęć ile tylko mogłem i w pewnej chwili się poddałem i odszedłem. Jedna chciała za mną pobiec, ale Zayn ją zatrzymał. -
Z: Zostawcie go, jest zmęczony. - Chłopaki jeszcze chwilę z nimi rozmawiali, a potem podeszli ochroniarze i je wyprowadzili. -
Lo: Niall, trzymasz się?
N: Tak, tak. - Pół godziny siedzieliśmy w tej poczekalni, aż w końcu w jednych z drzwi pojawiła się Sussie...
____________________________________________________________________
Jak widzicie Sussie zaczęła tracić zmysły... Myślicie wszystko się ułoży, czy Sann całkiem straci panowanie nad sobą i zrobi coś złego sobie, lub komuś... /Olivka
fajne :* dawaj kolejny rozdziała bo na ten bardzo długo czekaliśmy :) \ Julia
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale czwarty komentarz był dopiero 2 lutego...Teraz może dodam szybciej ;)
UsuńJak tak rzadko dodajesz nowe rozdziały to im sie nie chce czekać tak długo i po prostu przestają czytac
UsuńSuper Śliwka a ja wiem co bd dalej. :D
OdpowiedzUsuńświetny i bardzo ciekawy rozdział nie mogę się doczekać nexta =D
OdpowiedzUsuń