Boże! Jak on wygląda! Jego koszulka była rozdarta, kolana obite, włosy roztrzepane, a z nosa sączyła się krew. Wyglądał strasznie! -
S: Jezu! Co się stało?!
B: Kurwa! Połamali mi deskę! - Rzucił o podłogę przepołowioną na dwie części deskorolkę. -
S: Chuj z nią! Jesteś pobity. Chodź opatrzę cię. - Poszliśmy do kuchni. Chłopak usiadł przy stole, a ja wyciągnęłam z szafki apteczkę. -
S: Kto ci to zrobił? - Mówiłam przykładając mu do nosa nasączony lekiem wacik. -
B: Ałć!
S: No przykro mi. Będzie boleć. No mów.
B: Te kurwy mnie dopadły.
S: O co im znowu chodzi?
B: O to samo. Między ciosami słyszałem tylko: "Pedał", "ciota", "Co, grzyweczka ci się rozwaliła?", "Fajne spodnie! Męskich nie było?" i chamski śmiech.
S: Jeju, za takie coś, żeby pobić to już przesada. No i jeszcze pięciu na jednego. Założę się, że jakbyśmy my złapali któregoś z nich, to by mu nie było do śmiechu.
B: Daj spokój. Oni są popierdoleni! Lepiej nie wchodzić im w drogę.
S: No. Okay, gotowe. - Powiedziałam gdy skończyłam opatrywać jego rany. -
S: Chcesz? Upiekłam przed chwilą, jeszcze ciepłe.
B: No pewnie! - Podałam mu kawałek wypieku, a ten od razu zaczął jeść. Sobie też nałożyłam i usiadłam obok niego przy stole. Jedliśmy sobie rozmawiając i się śmiejąc. -
S: Wiesz co? Spotkałam dzisiaj tego chłopaka ze zdjęcia.
B: Ta? I co?
S: Rozmawialiśmy chwilę, nawet fajny.
B: Uuuuuu Sussie coś mi tu szpącisz.
S: O nie, nie w tym sensie fajny, a propo....Co pomyślałeś sobie jak zobaczyłeś wychodzącego ode mnie Nialla?
B: A co ty byś sobie pomyślała jakby ode mnie wychodziła jakaś laska?
S: No dobra, a po co gadałeś Mike'owi?
B: Czyli, że to prawda?
S: Oczywiście, że nie! Przecież to by było głupie.
B: A co się właściwie stało?
S: Oj, długa historia.
B: Mów, bo tak to spotykaliśmy się z chłopakami i tobą codziennie, a teraz nawet nie wiem co u ciebie i to wszystko znowu przez One Dirtection.
S: No okay, więc jak po imprezie wy z Mike'm poszliście, ja byłam z Niallem na zakupach... - Opowiedziałam mu wszystko, aż do dzisiejszej rozmowy z Xavierem. -
B: Twoje życie jest jak jakaś opera mydlana.
S: Wiem, pojebane.
B: Nigdy bym się nie spodziewał, że Niall się w tobie zakocha, a ty...
S: Dobra, skończ. - Szybko go uciszyłam. -
B: Mam prośbę. Zacznij ubierać się normalnie. No bo wyobraź nas sobie w takiej sytuacji. Ja ty i np. Danny idziemy "ozdabiać" posterunek, albo "pożyczać" ze sklepu Frugo lub coś mocniejszego, a ty w sukieneczce, szpileczkach, z torebką...Jak by to wyglądało i jak np. uciekałabyś przed glinami?
S: Przepraszam, że się zmieniłam. Czasem tak bywa.
B: Pamiętasz jak mówiłaś, że nigdy nie chcesz się zmieniać? Tracimy cię Sussie. Dlaczego, albo może przez kogo się tak zmieniłaś?
S: Nie wiem....Czuję się ładniejsza, wydaje mi się, że kogoś obchodzę...
B: Oh Sue, czy my kiedyś powiedzieliśmy, że jesteś brzydka? Jesteśmy jak rodzina, nie odchodź od nas.
S: Ale ja wcale nie chcę...
B: Dobra, zrobimy inaczej. Jutri ja, ty, Ross, Mike i Danny idziemy na basen i ubierasz się tak jak zwykle, ok?
S: Ale ja pokłóciłam się z Mike'm.
B: A tam! Wy wiecznie się kłócicie.
S: Dobra, będzie tak jak dawniej.
B: Więc One Direction nie istnieje? - Po jego słowach na chwilę się zawahałam, ale potem powtórzyłam. -
S: One Direction nie istnieje.
(...)
Fajnie tak przez jeden dzień udawać, że 1D nie istnieje. Przynajmniej "nie mam" problemów życiowych. Kocham Bena za to, że zorganizował to spotkanie. Pogodziła się z Mike'm i ubrałam normalne ciuchy i wytarte conversy, które miałam już wyrzucić. Było tak jak dawniej. Dobrze się bawiliśmy i to jest najważniejsze. Popływaliśmy, poskakaliśmy, powygłupialiśmy się i nie zwracaliśmy uwagi na to, że nasz czas, za który zapłaciliśmy skończył się dwie godziny temu. Na spokojnie poszliśmy się przebrać, a potem spotkaliśmy się przed szatniami. -
D: Przechodzimy obok kasy jakby nigdy nic, ok? - Tak też zrobiliśmy, ale w pewnym momencie kasjerka się pokapowała i zaczęła krzyczeć. -
K: Ej, stójcie! Musicie dopłacić! Łapać ich! - Zwróciła się do ochroniarza. Na szczęście byliśmy już przy wyjściu i szybko wybiegliśmy z budynku, po czym przez trawniki, mury i ogrodzenia prosto pod dom Rossa, bo był najbliżej. Ale było super! Dawno nie mieliśmy takiego przypału. Ciekawe czy jutro zapuka do mnie policja. Hahahaha! -
M: Hahaha! Z takim grubym ochroniarzem to oni sobie mogą!
S: Kurwa! Mike na nas nie ma mocnych! Jesteśmy najlepsi! Ej, a pamiętacie tego policjanta?! - Spytałam i każdy wiedział o co chodzi i wybuchnęliśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. Nie wiem dlaczego ja zadawałam się z One Direction skoro mam takich zajebistych przyjaciół? A zapomniałam , ONI NIE ISTNIEJĄ! Staliśmy pod jego domem chyba z pół godziny, wspominając stare czasy. Byłam taka szczęśliwa. Chciałam iść dzisiaj na jakąś domówkę, albo wbić się na jakieś wesele, ale niestety oni mieli inne plany. -
R: Ej słuchajcie. Ja muszę lecieć, bo za pięć minut spotykam się z Crystal. - Powiedział i zaczął odchodzić. -
M: Dobrze ci było z młodszą? - Krzyknął za nim Mike. -
R: Zamknij się chuju! - Powiedział i zniknął za rogiem. -
B: Ja też będę szedł, bo stary kupuje mi nową deskę. Na razie! - Kolejny odszedł. -
S: Co za city! Widzieliście ich? Zwinęli się!
D: Właściwie to... - Zaczął drapać się z tyłu głowy. -
S: Nawet mi nie mów.
D: Sorry ludzie, ale za godzinę jadę do cioci Anne.
S: Musisz? - Spytałam z nadzieją. -
D: Ona zawsze daje mi dużo kasy, więc...
S: Zaraz, zaraz, czy to jest mama Harry'ego?
D: No tak, a co? Przecież wiesz, że jesteśmy kuzynami.
S: No dobra, a ty Mike? Proszę powiedz, że nigdzie nie idziesz.
M: Właściwie to miałem iść... - Nie dałam mu skończyć i mocno się w niego wtuliłam. -
S: Proszę nie idź, proszę nie idź.
M: Ale ja chciałem powiedzieć, że miałem iść do ciebie.
S: Okay, ale zastajesz na noc. I nawet mi tu kurwa nie dyskutuj.
M: Dobra, dobra.
(...)
Wieczór...Mike z Sussie są u niej w domu i przygotowują kolację...
Pół dnia spędziłam na basenie, a resztę w domu z Mike'm. Ogólnie było fajnie. Dużo rozmawialiśmy, graliśmy w GTAV, które sobie niedawno zafundowałam za prawie całą kasę od rodziców, ale było warto. Oglądaliśmy kreskówki i się obżeraliśmy. Mike jest bardzo optymistycznym i wesołym człowiekiem...Z resztą wszyscy moi przyjaciele tacy są, oprócz mnie. Nasza kolacja była już prawie gotowa. Mike mi w niej pomagał, więc nie mam pewności czy się nie otrujemy. -
S: Łap! - Krzyknęłam rzucając w chłopaka bułką. W ostatniej chwili ją złapał. Haha mogłam to nagrać! Normalnie matrix! -
M: Nie rób tego więcej. Jemy już?
S: No, chodź. - Wzięliśmy swoje talerze z kanapkami, poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Ja chwyciłam pilot i włączyłam TV. -
S: Co oglądamy?
M: Nie wiem, może jakiś film?
S: Hmmm...Paranormal Activiti? Oglądałeś czwórkę?
M: Ostatni raz oglądałem...3, no to było wtedy po tej akcji z pomnikiem.
S: No, pamiętam. To oglądamy. - Włączyłam film i zaczęliśmy oglądanie. Kanapki zjedliśmy nawet nie wiem kiedy, a cały film tak się bałam! Masakra, nie horror. W pewnym momencie zrobiło mi się aż zimno, więc wtuliłam się w przyjaciela, a on obiął mnie ramieniem. Nie mam pojęcia, w którym momencie, zasnęłam.
(...)
Rano obudziłam się z Mike'm na kanapie, przykryci kocem. Leżeliśmy ściśnięci, ja praktycznie byłam na nim, stwierdzam, że bardzo wygodnie się z nim spało, a obudziliśmy się niemal jednocześnie. -
S: Kurwa, kiedy ja zasnęłam? - Zaczęłam się przeciągać. -
M: Pod koniec filmu. Nie chciałem cię budzić, więc...
S: Spoko. Jesteś wygodny.
M: A dziękuję. - Wstaliśmy przecierając oczy i się rozciągając. Spojrzałam na zegarek. 9.10, nieźle. Looknęłam na Mike'a. -
M: Mogę pierwszy do kibelka?
S: HAHAHAHAHAHAHA! Nie. - Pobiegłam szybko do łazienki, w której od razu się zamknęłam. -
M: Nie no Suss, proszę cię. Ty tam będziesz siedzieć z godzinę! - Nie odpowiedziałam mu nic, tylko zajęłam się całą poranną toaletą. Gdy po 20 minutach skończyłam w jednym ręczniku owiniętym wokół ciała, a drugim na głowie wyszłam z łazienki. Chłopak stał pod schodami i na mnie czekał. -
M: Uuuuu takie widoki z samego rana!
S: Nie gadaj tylko zapierdalaj do tego kibla! - Powiedziałam do niego i weszłam na górę, żeby się ubrać.
Wybrałam fajny zestaw, który na pewno spodoba się Mike'owi i szybki go na siebie włożyłam. Włosy spięłam w kucyk i zeszłam na dół do mojego przyjaciela. Siedział na kanapie i oglądał jakiś durny program śniadaniowy. Nie odzywając się, pełnym sprintem zaczęłam biec w jego stronę, po czym na niego wskoczyłam, a ten zajęczał z bólu. -
M: Ja pierdole Sussie! Ogarnij się czasami!
S: Hahaha! Szkoda, że nie widziałeś swojej miny!
M: Zajebałaś mi łokciem w brzuch!
S: Oj nie bulwersuj się tak! Wymasować się? - Zaczęłam go po tym brzuchu łaskotać, a ten już nie wytrzymywał ze śmiechu. Kocham spędzać czas z Mike'm, to najlepszy przyjaciel ever! Super się z nim bawię.
-
M: Hahaha dobra wystarczy! - Przestałam, ale miałam jeszcze jeden plan. Wstałam i powędrowałam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki bitą śmietanę i wróciłam do Mike'a. -
M: Coś ty znowu wymyśliła?
S: Daj rękę. - Podał mi dłoń, a ja dałam na nią bitą śmietanę, a potem to samo zrobiłam sobie. -
S: A teraz jemy! - Zaczęliśmy zlizywać sobie tę słodkość z rąk. To było super!!! Po chwili nasze twarze i łapki były całe białe. Zjedliśmy chyba z pół puszki. W pewnym momencie chciało mi się już rzygać. -
S: Idę do łazienki, znowu. - Wstałam z kanapy. -
M: Okay ja po tobie, tylko szybko.
S: Chodź ze mną, będzie szybciej. Razem skierowaliśmy się w stronę łazienki. Zaczęliśmy myć sobie buzię i ręce. Potem chwyciliśmy ręczniki i wyszliśmy do przedpokoju. -
M: Idziemu gdzieś?
S: A masz kasę?
M: Noo...nie.
S: Dobra to wbijamy na osiemnastkę tej Becky.
M: Przestań! Z niej taki lamus.
S: Spokojnie, rozkręcimy imprezę. - W ten dzień było idealnie. Bawiliśmy się do samej nocy. Nie myślałam o niczym związanym z One Direction. Oni po prostu nie istnieją.
Tamtego dnia byłam uśmiechnięta i żywa, ale z czasem było ze mną coraz gorzej...
_______________________________________________
Nie wiem czy zauważyłyście, ale dodaję rozdział, gdy widzę pod postem co najmniej 3 komentarze, na szczęście one zawsze są ;) Dziękuję wam <3 /Olivka
SUPER <3 *.*
OdpowiedzUsuńSzybko następny rozdział plisss ;3
OdpowiedzUsuńWow szacun :-) super czwkam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńsuper tło <3
OdpowiedzUsuńPostarałaś się =) Zajebista część. Najlepsze było zlizywanie bitej śmietany...wiesz jak jest Olivka :D
OdpowiedzUsuń/Agnes
Postarałaś się =) Zajebista część. Najlepsze było zlizywanie bitej śmietany...wiesz jak jest Olivka :D
OdpowiedzUsuń/Agnes