R: 2 dni nigdzie nie wychodzisz, nie dzwonisz, co jest?
S: Mam w huj rzeczy na głowie. Dan, rzuć mi jedno! - Krzyknęłam, a Danny rzucił mi puszkę piwa. -
D: Czyli, że mój kuzynek przyjechał i nawet nie raczył się przywitać?
S: Daj spokój, on w ogóle zachowuje się jakby nic się nie stało.
B: Najlepiej będzie, jak opowiesz nam wszystko co się działo przez te 2 dni, bo mam wrażenie, że dużo.
S: No dobra, więc wszystko ze szczegółami (...) No i wtedy znowu mnie wkurwił, wyszłam stamtąd i poszłam spać.
M: Ja pierdole.
S: Wiem, wiem. Ej przypomniało mi się coś! Crystal powiedziała, że Ross jej się podoba!
R: Ja?!
S: Noo!
M,D,R,B,S: Ha ha ha ha ha ha ha ha ha!!!!!! - Jeju jak było fajnie! Cały dzień z fajnymi ludźmi, cały dzień robić fajne rzeczy, to się nazywa fajny dzień! :)
Chociaż jak sobie pomyślę to z chłopakami z 1D też się dobrze czułam...Oni są spoko.
Byliśmy w lesie do samej nocy, a wszyscy nawaleni w cztery dupy! Ledwo trzymaliśmy się na nogach, ale na przypał nigdy nie jest za późno. -
M: Co wy na to, żeby wkurwić nowych sąsiadów Sanne? - Wszyscy OCZYWIŚCIE się zgodzili i już po kilku minutach staliśmy za ich domem, a mianowicie w ich ogrodzie. -
M: No to co teraz?
D: Co?! Przecież ty to wymyśliłeś, powinieneś mieć jakiś plan!
S: Mike, kurwa ogarnij się czasami, co my teraz zrobimy? - Cały czas mówiliśmy półszeptem. -
B: Hej, ktoś idzie! Chować się! - Szybko wskoczyliśmy w krzaki i obserwowaliśmy. Z domu wyszło trzech chłopaków: Zayn, Niall i Louis. Zawzięcie się z czegoś śmiali, a po chwili zaczęli wykonywać dziwne gesty, to przypominałoo...power rangersów? Wyglądało to bardzo zabawnie :) Nie wiem jak długo tam siedzieliśmy, ale dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że cały czas gapię się na Nialla. -
B: Ej Sussie, żyjesz? Halo! - Ocknęłam się gdy Ben zaczął machać mi ręką przed oczami. -
B: Wiejemy. - Po tej komendzie wszyscy po cichu przeskoczyliśmy przez płot, oczywiście po takiej ilości alkoholu nie odbyło się bez upadków, ale udało nam się przedostać na moją posiadłość. Haha jestem milordem, bo jako jedyna ma własny dom <3
Po zbędnej gadce, przenieśliśmy imprezę do mnie do domu. Pamiętam, że dobrze się bawiłam i dużo piłam. Nic złego raczej się nie stało, bo byłam z przyjaciółmi, ale faza była nie z tego świata, stare dobre czasy...
(...) Rano obudziłam się...Gdzie ja właściwie jestem?...To jest...Na schodach? Boże co my wczoraj robiliśmy? Wstałam i poczułam rozrywający ból chyba w każdej mojej kości, a o głowie nie wspomnę. Nie mogłam się ruszać! Dawno tak nie zabalowaliśmy. Chwiejnym krokiem skierowałam się do salonu, gdzie zastałam dość przykry, a jednocześnie zabawny widok. Po całym pokoju walały się butelki po różnorodnych alkoholach, a na stole stała jeszcze nie dopita butelka Jack Daniel'sa. A co do imprezowiczów to, Miko leżał pod stołem, a Ben w kojcu mojego kota, Ha Ha Ha!! Po cichu podeszłam do Mike'a, usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się nad jego uchem. -
S: Miki, wstawaj. - Powiedziałam cicho, a jak tylko otworzył oczy zaczęłam go łaskotać i śmiać z jego rekcji. Ten nie mogąc już wytrzymać tych złowieszczych tortur zrzucił mnie z siebie, tak że leżeliśmy obok siebie na podłodze. -
M: Popierdoliło cię? - Mówił cały czas się śmiejąc. -
S: Ha ha, chciałam zobaczyć twoją reakcję. Pamiętasz coś z wczoraj?
M: Ostatnie co pamiętam to... jak szliśmy do tych pięciu, nawet nie pamiętam jak tam doszliśmy, a potem to już pustka. Sądząc po bałaganie i kacu, było grubo.
S: No raczej! Dobra obudź Bena, a ja idę po wodę. - Z ledwością podniosłam się z podłogi i powędrowałam do kuchni, gdzie zastałam totalny...Nawet nie wiem jak to nazwać. Wszędzie była rozsypana mąka, różnorakie owoce, jajka, czekolada, bardzo bym chciała wiedzieć, co my wczoraj robiliśmy, naprawdę. Wzięłam zgrzewkę wody niegazowanej i wróciłam do chłopaków. -
S: Wiecie, gdzie reszta?
B: Oni zwinęli się wczoraj, chyba.
S: Jebać to. - Mówiłam biorąc łyka wody i wciągając laptopa na kolana. Weszłam na tt i zobaczyłam coś tak zaskakującego, że zakrztusiłam się wodą, którą właśnie przełykałam. Było to zdjęcie, które musiałam zrobić wczoraj, ale to nie było zwykłe zdjęcie, przedstawiało ono...Jezu! Jak ja się odważyłam wstawić takie coś! -
S: JA PIERDOLE!!!! - Krzyknęłam jak tylko skończyłam krztusić się wodą. Chłopaki szybko do mnie podbiegli, a potem wybuchli głośnym śmiechem. -
M: O co ci chodzi? Bardzo ładne zdjęcie. HAHAHAHA!!
S: To wcale nie jest śmieszne. Wyobraźcie sobie co my wczoraj mogliśmy robić skoro wstawiłam to...coś do sieci! Pomyślcie ile osób już to widziało! - Chłopaki nie byli w stanie mi odpowiedzieć, bo pokładali się ze śmiechu. -
S: Kto to w ogóle jest?!!
B: Ej, a pamiętasz co się działo dalej, bo chyba warto!
S: Kurwa! Możecie przestać się śmiać?! Jezu mam nadzieję, że do niczego między nami nie doszło. - Byłam przerażona! Jeżeli jest takie zdjęcie i jest na nim jakiś obcy koleś to kto tu jeszcze mógł być? Musiałam się tego dowiedzieć.
(...) Gdy chłopaki poszli do domu, a ja poczułam się lepiej postanowiłam...Wiem, że to głupie, ale... postanowiłam pójść do chłopaków z 1D, oczywiście nie licząc Harry'ego.
Doprowadziłam się do porządku, ubrałam jakieś fajne ciuchy i wyszłam z domu. Na zewnątrz było już o wiele mniej dziewczyn niż wcześnie. Można było PRAWIE swobodnie przejść przez chodnik. Oczywiście nie obeszło się bez pytań: "Pogodziłaś się z Harry'm?", "Idziesz do nich?", "Jacy oni są?'' i miliony innych, nie mogłam już tego słuchać. -
S: Tak!! Idę do chłopaków! Z Harry'm spałam już 50 razy, a dzisiaj wszyscy urządzamy jebane "naked party"!!! - Wykrzyczałam na cały głos i zapukałam do drzwi. W czasie, gdy czekałam aż ktoś mi otworzy popatrzyłam na dziewczyny, które miały miny...mniej więcej takie: O_o. I dosłownie milczały. No to ich zgasiłam HAHAHA!!
Drzwi otworzył mi Zayn z trochę zdziwioną miną. -
S: Aż tak źle wyglądam?
Z: Nie, tylko jest tu tak...cicho.
S: Nie ma za co. Mogę wejść?
Z: Jasne. - Wpuścił mnie do środka, a ja zdenerwowana zaczęłam się rozglądać. -
S: Jest Harry?
Z: Bierze prysznic, a reszta jest w pokoju i gra w Fifę. Chodź. - Poszłam z Zaynem do pięknego salonu, w którym na kanapie, z padami w rękach siedzieli: Lou, Niall i Liam, który im kibicował. U nich była jakaś taka przyjemna atmosfera...-
Li: O Sussan, cześć! - Liam jako jedyny raczył się odwrócić w moją stronę, w przeciwieństwie do Louisa i Nialla, którzy wchłonięci byli grą. -
S: Hej, słuchajcie....Potrzebuję...Jak to powiedzieć....Dobra, chcę iść z kimś na miasto. - Uff wydusiłam to z siebie. -
N: Ja pójdę! - Niall powiedział to tak szybko, jakby ktoś miałby go wyprzedzić i zabrać mu nagrodę życia. -
Lo: Co ty robisz? Już wygrywałem! - Po tych słowach usłyszałam otwierające się drzwi (łazienki, w której był Harry jak przypuszczam.) -
S: Ja czekam na zewnątrz! - Powiedziałam cicho i wybiegłam z ich domu.
(...)
Gdy Niall zakładał buty podszedł do niego zdziwiony Hazza. -
H: Gdzie idziesz?
N: Idę do miasta, bo Suu...- Za Harrym stali Zayn, Liam i Louis, którzy trzymali palce na ustach wykonując gest: shhhh. -
N: Bo Suu...pra, buty, tak, idę kupić sobie buty.
H: Przecież wczoraj kupowałeś dwie pary. A zresztą.
(...)
N: Przepraszam, ale Harry...
S: Chodźmy już. - Szczerze? Nie chciałam, żeby akurat on ze mną szedł, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że ze mną pójdzie...To skomplikowane. Szliśmy w zupełnej ciszy, czasem ukradkiem na siebie spoglądając. Gdy już prawie doszliśmy do centrum Niall odważył się w końcu do mnie odezwać. -
N: Przykro mi.
S: ?
N: No wiesz...W związku z Harrym
S: Znasz moje imię, nie moją historię, więc nie rozżalaj się...OMG!! Niall widzisz te buty?! Proszę wejdźmy tam!! - Mówiłam ciągnąc chłopaka do środka sklepu. -
N: Dobrze, nie musisz mnie ciągnąć. - Weszliśmy do pomieszczenia pełnego pięknych, różnokolorowych szpilek, było ich tam setki, a nawet tysiące!! Podchodziłam do każdej pary i dokładnie się jej przyglądałam, a Niall stał i mnie obserwował. Musiałam wyglądać jak małe dziecko w fabryce zabawek! -
S: Niall, spójrz... - Podsunęłam mu pod nos piękną parę czarnych błyszczących szpilek, a potem szybko odłożyłam je na miejsce. -
S: Jezu. - Powiedziałam przerażona. -
N: Co się stało?
S: One kosztują fortunę, nie ma szans, chodźmy.
N: Mogę ci je kupić, jeśli chcesz. - Powiedział, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. -
S: Naprawdę?
N: Tak, dawaj te buty. - Wziął je, poszedł do kasy, zapłacił, wrócił i wsadził mi je do rąk. -
N: Proszę są twoje.
S: Niall...
N: To nic wielkiego. Chodź, nie możemy być długo w jednym miejscu, bo one cały czas do siebie tweetują. - Szybkim krokiem wyszliśmy ze sklepu, a potem dyskretnie do wąskiej uliczki. Dobrze, że znam to miasto.
S: Dzięki Niall, jesteś super.
N: Nie ma za co, to drobiazg.
S: Jest za co. Te buty kosztowały 300 funtów. Chodź tu. - Powiedziałam i mocno go przytuliłam. To było tak przyjemne, że nie ustępowałam przez dłuższą chwilę, chociaż to trochę dziwne robić coś o czym marzy ponad 30mln. dziewczyn. -
S: Każda Directionerka chciałaby cię przytulić i podziękować za to, że jesteś.
N: Wiem, ja chciałbym zrobić to samo, przytulić każdą z osobna, podziękować jej i powiedzieć jej, że ją kocham, ale to niemożliwe.
S: Tak...- Puściłam blondyna i znowu zaczęliśmy iść przed siebie. -
N: Ej, jeżeli kupiłem ci buty to może dobierzemy jeszcze jakieś ciuchy?
S: Jezu, Niall naprawdę?!
N: Tak, jest tu jakiś dobry sklep?
S: No jest, alee...
N: Nie przejmuj się, że tam jest drogo. Pieniędzy mi akurat nie brakuje.
S: No to chodźmy. - Żwawym krokiem ruszyliśmy w kierunku sklepu. Gdy weszliśmy do środka, Niall podszedł do ochroniarza, coś mu powiedział, a ten zamknął sklep na trzy spusty. -
S: ??
N: Fanki.
S: A tak. Więc...co...
N: Bierz co chcesz i przestań w końcu. To mnie krępuje.
S: Ok. - Powiedziałam i weszłam w głąb sklepu. Zaczęłam przeglądać ciuchy, o których zawsze marzyłam. Wiem, że to dziwne, ale brałam sukienki i "słitaśne" pastelowe ciuszki, których nigdy bym nie założyła. -
N: To...dla ciebie?
S: Postanowiłam zmienić styl na.....Nie wiem jak to się nazywa.
N: Ja tym bardziej. To wszystko?
S: Tak, proszę. - Zasypałam Nialla stertą ciuchów, a potem poszliśmy do kasy. Z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej skrępowana, bo rachunek był coraz wyższy i wyższy. W pewnym momencie odezwała się kasjerka. -
K: Razem będzie 2269 funtów i...
N: Proszę. - Niall podał jej kartę, a ja zamarłam. Czułam się bardzo dziwnie, że on wydaje na mnie tyle kasy. Wiem, że to dla niego nic, ale...
N: A teraz prosto do domu, bo jest ich tu bardzo dużo, trzymaj. - Podał mi jedną z wielkich toreb z logo sklepu, a resztę trzymał sam. Stanęliśmy przed wyjściem i zaczęliśmy odliczać.-
S,N: 3, 2, 1, TERAZ!! - Krzyknęłam, a ochroniarz otworzył drzwi. Wybiegliśmy ze sklepu najpierw przedzierając się przez fanki, a potem sprintem do domu. To musiało wyglądać komicznie, bo goniło nas całe stado dziewczyn z kartkami, markerami i telefonami. Były tuż za nami! Cudem dobiegliśmy do domu! ICH domu i wskoczyliśmy do środka szybko zamykając za sobą drzwi. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się histerycznie śmiać. Ledwo trzymałam się na nogach! Nie mogliśmy przestać, nawet wtedy gdy podszedł do nas wkurzony Harry. -
H: Fajnie, że byłeś kupić sobie buty Niall, nie wiedziałem, że tak perfidnie okłamuję się przyjaciół. Jezu! Z czego wy się śmiejecie?!
N: Hahahaha, przepraszam, ale Sussan Hahahaha!
S: Hahaha! Niall to, to ty! Hahaha!
H: Przyjdę porozmawiać jak się ogarniecie. - Powiedział i odszedł, a ja momentalnie spoważniałam. -
S: A kto ci powiedział, że my chcemy z tobą rozmawiać? - Powiedziałam i znowu zaczęliśmy się śmiać, a Harry'emu aż czacha dymiła ze złości.
(...)
C: O Boże! I co dalej?
S: Hahaha. Porozmawiałam chwilę z Horanem, poszłam do domu i zadzwoniłam po ciebie.
C: Dlaczego nie wzięłaś mnie ze sobą?
S: Jutro pójdziemy ok?
C: Aaaaaa!! Zobaczę One Direction!. - Ta się darła i skakała, a ja chwyciłam telefon i wykręciłam numer. -
S: Hej Ross! Przyjdziesz do mnie? No bo jest tu taka moja koleżanka...No to do zobaczenia.
C: Coś ty zrobiła?! - Nie odpowiedziałam jej, tylko wyjęłam z szafki czekoladowe ciastka, otworzyłam je i zaczęłam jeść. -
C: Sussan?!
S: No co? - Mówiłam z pełną buzią. -
S: Załatwiłam ci spotkanie z twoim idolem. Dobra ja idę na górę, a ty ugość kolegę.
C: Dzięki, fajna jesteś, naprawdę.
S: Nie ma za co i nie bój się nie będę wam przeszkadzać.
C: Przestań! - Wskoczyłam na górę a potem do mojej sypialni. Włączyłam telewizję i rzuciłam się na łóżko. Pełen luz, oglądam kreskówki i jem ciastka. Suuuuper. W pewnym momencie usłyszałam głośny pisk. Haha chyba Ross przyszedł...
(...)
/Olivka
Po zbędnej gadce, przenieśliśmy imprezę do mnie do domu. Pamiętam, że dobrze się bawiłam i dużo piłam. Nic złego raczej się nie stało, bo byłam z przyjaciółmi, ale faza była nie z tego świata, stare dobre czasy...
(...) Rano obudziłam się...Gdzie ja właściwie jestem?...To jest...Na schodach? Boże co my wczoraj robiliśmy? Wstałam i poczułam rozrywający ból chyba w każdej mojej kości, a o głowie nie wspomnę. Nie mogłam się ruszać! Dawno tak nie zabalowaliśmy. Chwiejnym krokiem skierowałam się do salonu, gdzie zastałam dość przykry, a jednocześnie zabawny widok. Po całym pokoju walały się butelki po różnorodnych alkoholach, a na stole stała jeszcze nie dopita butelka Jack Daniel'sa. A co do imprezowiczów to, Miko leżał pod stołem, a Ben w kojcu mojego kota, Ha Ha Ha!! Po cichu podeszłam do Mike'a, usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się nad jego uchem. -
S: Miki, wstawaj. - Powiedziałam cicho, a jak tylko otworzył oczy zaczęłam go łaskotać i śmiać z jego rekcji. Ten nie mogąc już wytrzymać tych złowieszczych tortur zrzucił mnie z siebie, tak że leżeliśmy obok siebie na podłodze. -
M: Popierdoliło cię? - Mówił cały czas się śmiejąc. -
S: Ha ha, chciałam zobaczyć twoją reakcję. Pamiętasz coś z wczoraj?
M: Ostatnie co pamiętam to... jak szliśmy do tych pięciu, nawet nie pamiętam jak tam doszliśmy, a potem to już pustka. Sądząc po bałaganie i kacu, było grubo.
S: No raczej! Dobra obudź Bena, a ja idę po wodę. - Z ledwością podniosłam się z podłogi i powędrowałam do kuchni, gdzie zastałam totalny...Nawet nie wiem jak to nazwać. Wszędzie była rozsypana mąka, różnorakie owoce, jajka, czekolada, bardzo bym chciała wiedzieć, co my wczoraj robiliśmy, naprawdę. Wzięłam zgrzewkę wody niegazowanej i wróciłam do chłopaków. -
S: Wiecie, gdzie reszta?
B: Oni zwinęli się wczoraj, chyba.
S: Jebać to. - Mówiłam biorąc łyka wody i wciągając laptopa na kolana. Weszłam na tt i zobaczyłam coś tak zaskakującego, że zakrztusiłam się wodą, którą właśnie przełykałam. Było to zdjęcie, które musiałam zrobić wczoraj, ale to nie było zwykłe zdjęcie, przedstawiało ono...Jezu! Jak ja się odważyłam wstawić takie coś! -
S: JA PIERDOLE!!!! - Krzyknęłam jak tylko skończyłam krztusić się wodą. Chłopaki szybko do mnie podbiegli, a potem wybuchli głośnym śmiechem. -
M: O co ci chodzi? Bardzo ładne zdjęcie. HAHAHAHA!!
S: To wcale nie jest śmieszne. Wyobraźcie sobie co my wczoraj mogliśmy robić skoro wstawiłam to...coś do sieci! Pomyślcie ile osób już to widziało! - Chłopaki nie byli w stanie mi odpowiedzieć, bo pokładali się ze śmiechu. -
S: Kto to w ogóle jest?!!
B: Ej, a pamiętasz co się działo dalej, bo chyba warto!
S: Kurwa! Możecie przestać się śmiać?! Jezu mam nadzieję, że do niczego między nami nie doszło. - Byłam przerażona! Jeżeli jest takie zdjęcie i jest na nim jakiś obcy koleś to kto tu jeszcze mógł być? Musiałam się tego dowiedzieć.
(...) Gdy chłopaki poszli do domu, a ja poczułam się lepiej postanowiłam...Wiem, że to głupie, ale... postanowiłam pójść do chłopaków z 1D, oczywiście nie licząc Harry'ego.
Doprowadziłam się do porządku, ubrałam jakieś fajne ciuchy i wyszłam z domu. Na zewnątrz było już o wiele mniej dziewczyn niż wcześnie. Można było PRAWIE swobodnie przejść przez chodnik. Oczywiście nie obeszło się bez pytań: "Pogodziłaś się z Harry'm?", "Idziesz do nich?", "Jacy oni są?'' i miliony innych, nie mogłam już tego słuchać. -
S: Tak!! Idę do chłopaków! Z Harry'm spałam już 50 razy, a dzisiaj wszyscy urządzamy jebane "naked party"!!! - Wykrzyczałam na cały głos i zapukałam do drzwi. W czasie, gdy czekałam aż ktoś mi otworzy popatrzyłam na dziewczyny, które miały miny...mniej więcej takie: O_o. I dosłownie milczały. No to ich zgasiłam HAHAHA!!
Drzwi otworzył mi Zayn z trochę zdziwioną miną. -
S: Aż tak źle wyglądam?
Z: Nie, tylko jest tu tak...cicho.
S: Nie ma za co. Mogę wejść?
Z: Jasne. - Wpuścił mnie do środka, a ja zdenerwowana zaczęłam się rozglądać. -
S: Jest Harry?
Z: Bierze prysznic, a reszta jest w pokoju i gra w Fifę. Chodź. - Poszłam z Zaynem do pięknego salonu, w którym na kanapie, z padami w rękach siedzieli: Lou, Niall i Liam, który im kibicował. U nich była jakaś taka przyjemna atmosfera...-
Li: O Sussan, cześć! - Liam jako jedyny raczył się odwrócić w moją stronę, w przeciwieństwie do Louisa i Nialla, którzy wchłonięci byli grą. -
S: Hej, słuchajcie....Potrzebuję...Jak to powiedzieć....Dobra, chcę iść z kimś na miasto. - Uff wydusiłam to z siebie. -
N: Ja pójdę! - Niall powiedział to tak szybko, jakby ktoś miałby go wyprzedzić i zabrać mu nagrodę życia. -
Lo: Co ty robisz? Już wygrywałem! - Po tych słowach usłyszałam otwierające się drzwi (łazienki, w której był Harry jak przypuszczam.) -
S: Ja czekam na zewnątrz! - Powiedziałam cicho i wybiegłam z ich domu.
(...)
Gdy Niall zakładał buty podszedł do niego zdziwiony Hazza. -
H: Gdzie idziesz?
N: Idę do miasta, bo Suu...- Za Harrym stali Zayn, Liam i Louis, którzy trzymali palce na ustach wykonując gest: shhhh. -
N: Bo Suu...pra, buty, tak, idę kupić sobie buty.
H: Przecież wczoraj kupowałeś dwie pary. A zresztą.
(...)
N: Przepraszam, ale Harry...
S: Chodźmy już. - Szczerze? Nie chciałam, żeby akurat on ze mną szedł, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że ze mną pójdzie...To skomplikowane. Szliśmy w zupełnej ciszy, czasem ukradkiem na siebie spoglądając. Gdy już prawie doszliśmy do centrum Niall odważył się w końcu do mnie odezwać. -
N: Przykro mi.
S: ?
N: No wiesz...W związku z Harrym
S: Znasz moje imię, nie moją historię, więc nie rozżalaj się...OMG!! Niall widzisz te buty?! Proszę wejdźmy tam!! - Mówiłam ciągnąc chłopaka do środka sklepu. -
N: Dobrze, nie musisz mnie ciągnąć. - Weszliśmy do pomieszczenia pełnego pięknych, różnokolorowych szpilek, było ich tam setki, a nawet tysiące!! Podchodziłam do każdej pary i dokładnie się jej przyglądałam, a Niall stał i mnie obserwował. Musiałam wyglądać jak małe dziecko w fabryce zabawek! -
S: Niall, spójrz... - Podsunęłam mu pod nos piękną parę czarnych błyszczących szpilek, a potem szybko odłożyłam je na miejsce. -
S: Jezu. - Powiedziałam przerażona. -
N: Co się stało?
S: One kosztują fortunę, nie ma szans, chodźmy.
N: Mogę ci je kupić, jeśli chcesz. - Powiedział, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. -
S: Naprawdę?
N: Tak, dawaj te buty. - Wziął je, poszedł do kasy, zapłacił, wrócił i wsadził mi je do rąk. -
N: Proszę są twoje.
S: Niall...
N: To nic wielkiego. Chodź, nie możemy być długo w jednym miejscu, bo one cały czas do siebie tweetują. - Szybkim krokiem wyszliśmy ze sklepu, a potem dyskretnie do wąskiej uliczki. Dobrze, że znam to miasto.
S: Dzięki Niall, jesteś super.
N: Nie ma za co, to drobiazg.
S: Jest za co. Te buty kosztowały 300 funtów. Chodź tu. - Powiedziałam i mocno go przytuliłam. To było tak przyjemne, że nie ustępowałam przez dłuższą chwilę, chociaż to trochę dziwne robić coś o czym marzy ponad 30mln. dziewczyn. -
S: Każda Directionerka chciałaby cię przytulić i podziękować za to, że jesteś.
N: Wiem, ja chciałbym zrobić to samo, przytulić każdą z osobna, podziękować jej i powiedzieć jej, że ją kocham, ale to niemożliwe.
S: Tak...- Puściłam blondyna i znowu zaczęliśmy iść przed siebie. -
N: Ej, jeżeli kupiłem ci buty to może dobierzemy jeszcze jakieś ciuchy?
S: Jezu, Niall naprawdę?!
N: Tak, jest tu jakiś dobry sklep?
S: No jest, alee...
N: Nie przejmuj się, że tam jest drogo. Pieniędzy mi akurat nie brakuje.
S: No to chodźmy. - Żwawym krokiem ruszyliśmy w kierunku sklepu. Gdy weszliśmy do środka, Niall podszedł do ochroniarza, coś mu powiedział, a ten zamknął sklep na trzy spusty. -
S: ??
N: Fanki.
S: A tak. Więc...co...
N: Bierz co chcesz i przestań w końcu. To mnie krępuje.
S: Ok. - Powiedziałam i weszłam w głąb sklepu. Zaczęłam przeglądać ciuchy, o których zawsze marzyłam. Wiem, że to dziwne, ale brałam sukienki i "słitaśne" pastelowe ciuszki, których nigdy bym nie założyła. -
N: To...dla ciebie?
S: Postanowiłam zmienić styl na.....Nie wiem jak to się nazywa.
N: Ja tym bardziej. To wszystko?
S: Tak, proszę. - Zasypałam Nialla stertą ciuchów, a potem poszliśmy do kasy. Z każdą sekundą stawałam się coraz bardziej skrępowana, bo rachunek był coraz wyższy i wyższy. W pewnym momencie odezwała się kasjerka. -
K: Razem będzie 2269 funtów i...
N: Proszę. - Niall podał jej kartę, a ja zamarłam. Czułam się bardzo dziwnie, że on wydaje na mnie tyle kasy. Wiem, że to dla niego nic, ale...
N: A teraz prosto do domu, bo jest ich tu bardzo dużo, trzymaj. - Podał mi jedną z wielkich toreb z logo sklepu, a resztę trzymał sam. Stanęliśmy przed wyjściem i zaczęliśmy odliczać.-
S,N: 3, 2, 1, TERAZ!! - Krzyknęłam, a ochroniarz otworzył drzwi. Wybiegliśmy ze sklepu najpierw przedzierając się przez fanki, a potem sprintem do domu. To musiało wyglądać komicznie, bo goniło nas całe stado dziewczyn z kartkami, markerami i telefonami. Były tuż za nami! Cudem dobiegliśmy do domu! ICH domu i wskoczyliśmy do środka szybko zamykając za sobą drzwi. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się histerycznie śmiać. Ledwo trzymałam się na nogach! Nie mogliśmy przestać, nawet wtedy gdy podszedł do nas wkurzony Harry. -
H: Fajnie, że byłeś kupić sobie buty Niall, nie wiedziałem, że tak perfidnie okłamuję się przyjaciół. Jezu! Z czego wy się śmiejecie?!
N: Hahahaha, przepraszam, ale Sussan Hahahaha!
S: Hahaha! Niall to, to ty! Hahaha!
H: Przyjdę porozmawiać jak się ogarniecie. - Powiedział i odszedł, a ja momentalnie spoważniałam. -
S: A kto ci powiedział, że my chcemy z tobą rozmawiać? - Powiedziałam i znowu zaczęliśmy się śmiać, a Harry'emu aż czacha dymiła ze złości.
(...)
C: O Boże! I co dalej?
S: Hahaha. Porozmawiałam chwilę z Horanem, poszłam do domu i zadzwoniłam po ciebie.
C: Dlaczego nie wzięłaś mnie ze sobą?
S: Jutro pójdziemy ok?
C: Aaaaaa!! Zobaczę One Direction!. - Ta się darła i skakała, a ja chwyciłam telefon i wykręciłam numer. -
S: Hej Ross! Przyjdziesz do mnie? No bo jest tu taka moja koleżanka...No to do zobaczenia.
C: Coś ty zrobiła?! - Nie odpowiedziałam jej, tylko wyjęłam z szafki czekoladowe ciastka, otworzyłam je i zaczęłam jeść. -
C: Sussan?!
S: No co? - Mówiłam z pełną buzią. -
S: Załatwiłam ci spotkanie z twoim idolem. Dobra ja idę na górę, a ty ugość kolegę.
C: Dzięki, fajna jesteś, naprawdę.
S: Nie ma za co i nie bój się nie będę wam przeszkadzać.
C: Przestań! - Wskoczyłam na górę a potem do mojej sypialni. Włączyłam telewizję i rzuciłam się na łóżko. Pełen luz, oglądam kreskówki i jem ciastka. Suuuuper. W pewnym momencie usłyszałam głośny pisk. Haha chyba Ross przyszedł...
(...)
/Olivka
GENIALNE <3
OdpowiedzUsuńPISZ DALEJ CZEKAM ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne zresztą jak każde :*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział <3